niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział 6

 Zbliżyła się godzina umówionego spotkania z nowymi sąsiadami. Trzy siostry przygotowały wszystko co miały zaplanowane, wyniosły na dwór gdzie był już umieszczony duży stół z krzesłami i poszły się przebrać. Maddy denerwowała się spotkania ze względu na Louis'a, który wpadł jej w oko i również w jego oczach chciała wyglądać nienagannie. Usłyszała dzwonek do drzwi i serce zaczęło jej bić szybciej.
- Ja otworzę ! - krzyknęła Anne, na całe szczęście, bo brunetka nie była gotowa. Rzuciła się do toaletki i rozczesała swoje proste, lśniące włosy. Spojrzała w lustro i uśmiechnęła się. Wiedziała, że jeżeli będzie na luzie to chłopak ją polubi. Przejechała bezbarwnym błyszczykiem po ustach i wyszła z pokoju kierując się na dół gdzie było słychać więcej głosów niż zwykle.
- Cześć Anne ! - rzucił blondyn, który zobaczył ją jako pierwszy. Po chwili przy schodach pojawił się Harry wraz ze swoim firmowym uśmiechem.
- Pomóc ? - zaproponował widząc jak dziewczyna schodzi po schodach używając kuli. Z jednej strony Maddy było miło, że zainteresował się i zaproponował pomoc lecz z drugiej żałowała, że nie był to Louis, a jeszcze inna część mózgu oburzyła się, że znów może być postrzegana jako osoba niepełnosprawna. 
- Nie dziękuję, nie jestem taka niezdarna na jaką mogę wyglądać. - odparła z lekkim uśmiechem, choć po minie chłopaka wywnioskowała, że to nie miało tak zabrzmieć z jego strony i zrobiło jej się głupio. - Ok jak będę potrzebowała taxi to się odezwę. - dodała posyłając szerszy uśmiech na co chłopak odpowiedział tym samym i ruszył w stronę wyjścia na dwór.
- Cześć. - Maddy usłyszała głos, który od jakiegoś czasu brzęcząc w jej uszach, wywoływał szeroki uśmiech na jej twarzy i taniec w brzuchu. Zwróciła wzrok na Louisa, który patrzył na nią lekko zdziwiony i zmieszany, a jednocześnie zafascynowany. - Pięknie wyglądasz. - dodał, choć gdy patrzył na nią to nie patrzył w jej oczy tak jakby był zawstydzony. Dziewczyna naprawdę spodobała mu się. Miała ubraną przepiękną, rozkloszowaną spódniczkę co dodawało jej niesamowitego uroku, a w oczach chłopaka wyglądała jak księżniczka. 
- Dziękuję. - odpowiedziała z lekkim rumieńcem, a patrząc na chłopaka, który kreowany swoim własnym stylem nawet w podartych dresach i zbyt dużej bluzie wyglądałby lepiej niż niejeden mężczyzna w garniturze, dodała. - I wzajemnie. 
Wywołało to u chłopaka uśmiech na twarzy, który w oczach Maddy kreował przystojnego mężczyznę w naprawdę słodkiego chłopca, co powodowało, że dziewczyna zagryzała dolną wargę. 
- To jak idziemy do ogrodu ? - zapytał patrząc na nią nadal z tym samym zafascynowaniem. Nie wiedział co się z nim dzieje. Jedna dziewczyna robiła na nim większe wrażenie i wywoływała większe emocje niż setki innych. 
- No jasne. - odparła uśmiechając się po czym ruszyła u boku chłopaka do wyjścia. 

- Harry mogłabym Cię na chwilkę prosić ? - zawołała do siebie chłopaka Anne.
- No słucham sąsiadeczko ? - zapytał z szerokim uśmiechem chłopak u którego poziom endorfin wzrastał chyba z każdą chwilę.
- Obiecałam Ci coś także proszę bardzo. Lizzy ! - krzyknęła szatynka do siostry, która już szła w ich stronę.
- Ey co tak bez przygotowania ?! - zdenerwował się Style's, po czym przeczesał włosy. - Jak wyglądam ? 
- Zabójczo przystojnie. - odparła, co trochę rozluźniło chłopaka.
- No co tam ? Rozpalamy grilla ? - zapytała blondynka, po czym spojrzała w końcu na chłopaka obok Anne. Widać było, że troszkę ją zmroziło. Pomrugała chwilkę powiekami, po czym potrząsnęła głową i już chciała się przywitać gdy wyręczyła ją siostra.
- Lizzy to jest Harry. Poznajcie się. - przedstawiła ich sobie, a Ci patrząc sobie w oczy uścisnęli sobie dłonie. 
- Harry.
- Lizzy.
Harry był oczarowany. Widział wiele dziewczyn i czuł już kiedyś co podobnego co teraz lecz to nie było to samo..
- Yyyy.... Co tam Niall mówisz do mnie ?! - odegrała scenkę Anne po czym zniknęła, by nie przeszkadzać dwójce, która i tak nie przejęła się zagrywką szatynki.
- Emm... Pomożesz mi z grillem ? Brata jeszcze nie ma, a pewnie jesteście głodni. - zapytała zmieszana blondynka drapiąc się po głowie i rozglądając na boki choć trudne dla niej było oderwanie wzroku od chłopaka.
- Jasne ! - odpowiedział niemal natychmiast chłopak, może troszkę za szybko lecz nie potrafił powstrzymać swojej chęci poznania dziewczyny.
- Ok to chodź. - uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie do domu.

Maddy zdziwiona była nieobecnością jednego z chłopaków. Dlaczego Liam nie przyszedł ? Skoro był z dziewczyną to przecież mógł ją zabrać ze sobą. A może po prostu wolał zostać z nią sam na sam ? 
- Też tak myślę. - wpadł w jej rozmyślania Louis, który przyłożył dłoń do brody i zmarszczył brwi tworząc minę myśliciela co wywołało u Maddy chichot.
- Dlaczego nie ma Liam'a ? - zapytała od razu starając się żeby ton jej wypowiedzi był obojętny. Właściwie przy Louis'ie czuła się naprawdę dobrze, ale źle się czuła gdy wszyscy siedzieli tutaj, a jeden sąsiad został u siebie z dziewczyną. Wolała, żeby wszyscy się dobrze poznali. Tak, na tym jej zależało. 
- A wiesz co... Mówił, że przyjdzie z Danielle, więc nie wiem czemu ich nie ma... Chodź pójdziemy po nich ! - zaproponował już ciesząc się na myśl, że chociaż przez kilka minut będą sami, więc nie będzie musiał czuć się nachalny wobec Maddy. 
- Niee.. Widocznie są zajęci, nie chcę im przerywać. - odpowiedziała, uśmiechając się krzywo. 
- Weź przestań, chodź. - ruszył w stronę wyjścia idąc tyłem. - No nie daj się prosić, pokażę Ci kolekcję znaczków. - dopowiedział puszczając jej oczko, a dziewczyna nie potrafiąc odmówić czarującemu chłopakowi ruszyła za nim. 
- I to mi się podoba. - odparł otwierając dziewczynie drzwi frontowe. Ta spojrzała w bok w stronę kuchni gdzie jej siostra w najlepsze rozmawiała sobie z Harry'm, który podparty o lodówkę uśmiechał się od ucha do ucha. Brunetka uśmiechnęła się co zauważył Louis. - Co Cię śmieszy ?  - zapytał, a on kiwnęła głową w bok. Chłopak podejrzał parę i również się uśmiechnął. - Chyba na dobre nam wszystkim wyjdzie to nasze sąsiedztwo.
- Niewątpliwie. - odparła po czym ruszyli do domu obok. 
- Nie mogłem się już doczekać dzisiejszego spotkania. - wyparował co nawet jego samego zdziwiło. Nie wiedział dlaczego tak nagle to wyznał. I co sobie o nim pomyśli dziewczyna. Jednak ona oblała się rumieńcem i spoglądając na lekko speszonego chłopaka posłała mu uśmiech, który ukazywał jej uroczy dołeczek w policzku przez co pod chłopakiem prawie ugięły się nogi.
- Ja też. Ostatnio było naprawdę sympatycznie i wesoło. - odpowiedziała, a uśmiech z jej twarzy nie potrafił zejść. Zresztą chłopak miał tak samo. Nie mógł się powstrzymać i poniósł dziewczynę, a postawił dopiero przed progiem drzwi. Tym razem nie krzyczała i nie rzucała obelg w jego stronę tylko zaśmiała się. - Dziękuje bardzo. - odparła, a chłopak otworzył drzwi.
- A proszę bardzo o piękna istoto. - komplementem zaplusował u dziewczyny jeżeli to było jeszcze możliwe. Chyba nie potrafiła go już bardziej polubić. - Liam ! - krzyknął w ciemniejącą przestrzeń ! Ale, że nie usłyszał odpowiedzi stanął na schodach i powtórzył krzyk lecz też nie uzyskał odpowiedzi. - Poczekaj chwilkę. - rzucił do szatynki i puściwszy jej oczko ruszył do góry. 
 Maddy rozejrzała się po salonie, który był nowocześnie urządzony. W kącie zauważyła piękny fortepian. Uśmiechnęła się i ruszyła w jego stronę. Zasiadła za instrumentem i zaczęła przeglądać nuty, które były tam pozostawione.
- Maddy ? - wrócił Louis lecz nie mógł dojrzeć dziewczyny. - Poszła sobie ? - w jego tonie każdy wysłyszałby niesamowity smutek. 
- Tutaj jestem. - odezwała się nie potrafiąc dalej smucić chłopaka. Ten spojrzał na nią i uśmiech powrócił na jego usta. - Grasz ? - zapytał siadając obok niej na krzesełku.
- Troszkę, a kto z Was gra ? 
- Głównie ja choć trochę też Liam. - odparł, a dziewczynie zaświeciły się oczy. Nie mogła nie wykorzystać takiej sytuacji.
- To teraz proszę mi coś zagrać i jeżeli lubisz to też zaśpiewać. - powiedziała co chłopaka trochę zdziwiło. "Jeżeli lubisz to też zaśpiewać" ? Przecież on śpiewa na wielkich scenach świata i kocha to. A może dziewczyna w ogóle nie wiedziała kim jest ? W sumie nie krzyczała i nie piszczała na jego widok co chyba każda dziewczyna w jej wieku w Anglii robiła. Z jednej strony bardzo go to ucieszyło i postanowił dalej nie drążyć tematu. 
- Ok. Ale później rewanż. - spojrzał na nią wymownie, a ta pokiwała głową i podniosła płytę, która zakrywała klawisze i czekała. Chłopak odetchnął i wykonał pierwsze dźwięki piosenki The Fray " Look After You". Dziewczyna znała utwór lecz pomimo to wsłuchiwała się w każdy dźwięk dokładnie. Gdy ten wydał z siebie pierwsze słowa, dziewczynę coś ścisnęło za serce co spowodowało, że lekko się ugięła, lecz chłopak tego nie zauważył. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Głos chłopaka powodował, że Maddy czuła się jakby żyła w innym świecie. Pieścił jej uszy i sprawiał, że ta czuła się bezpiecznie. Louis śpiewał w końcu o opiece nad nią. Nie wiedziała czy tą piosenkę wybrał specjalnie czy tak po prostu wpadła mu w ucho. Jeżeli specjalnie to musiało coś znaczyć. Zwróciła swój wzrok na niego i patrzyła na jego skupioną twarz. Widać było, że starał się wypaść się jak najlepiej. I tak też było. Nie wyobrażała sobie, że chłopak mógłby zaśpiewać to inaczej. I czuła też to, że śpiewa specjalnie dla niej. Idealnie. Tak jakby to robił codziennie. 
Zakończył ostatnim akordem po czym dopiero po dłuższej chwili spojrzał na dziewczynę, która była delikatnie wstrząśnięta i oniemiała. Cały czas miała w uszach jego przepiękny głos. Nie wiadomo kiedy ich spojrzenia się spotkały. 
- To było przepiękne. - odezwała się w końcu lekko zachrypniętym głosem nie odrywając od niego wzroku. 
Chłopak czuł się dziwnie. Dziwnie wyjątkowo i czuł, że coś niespokojnie toczy wojnę w jego brzuchu.  Patrzył na dziewczynę zafascynowany. Jej piękne, ciemne oczy po prostu przyciągały go do niej. Czuł, że tekst, który przed chwilą wyszedł z jego ust był prawdziwy. On naprawdę chciał się nią zaopiekować, być dla niej ważną osobą. 
 Mimowolnie spojrzał na ułamek sekundy na jej usta. Nie mógł się powstrzymać. Dziewczyna zrobiła to samo, więc pomyślał, że pragnie tego co on. Nie wiedział czy to odpowiedni moment, czy dobrze robi, czy to nie zbyt szybko. Po prostu chciał w jakiś sposób pokazać jej, że mimo iż znają się tak naprawdę dwa dni, ona już podbiła jego serce. 
 Zdecydował się. Powoli przysunął się dziewczyny patrząc to na jej oczy, to na usta. Ona robiła to samo, więc przybliżył się na tyle blisko, że ich usta dzieliły milimetry. Czuł jej przyspieszone bicie serca, oddech, zapach. Już miał pokonać tą minimalną odległość między ich ustami gdy...
- To co idziemy ?! - do salonu wskoczył Liam, a para odskoczyła od siebie jak oparzona. Na skórze Maddy pojawiła się gęsia skórka gdy spojrzała na zmieszaną twarz Liam'a.
- Yyyy... Tak tak, jasne. - odparł Louis i wstał po czym z drugiej strony podszedł do Maddy pomagając jej wstać.
- Ok to ten... Zamknijcie drzwi na klucz. - dopowiedział po czym ruszył do wyjścia gdzie stała już Danielle. Maddy z Louis'em ruszyli do wyjścia nie wiedząc jak się zachować. Zamknęli drzwi bez słów i ruszyli do domu na przeciwko. Po chwili Maddy pocałowała chłopaka w policzek, co wywołało u niego niezwykle szeroki uśmeich i zdziwienie.
- Za co ?  
- Za nic. Po prostu. Dziękuję za piosenkę, rewanż niedługo. - odpowiedziała i puściła mu oczko, po czym ten objął ją ramieniem i weszli do domu. Chłopak był prze szczęśliwy. Jeszcze kilka dni temu był w niezłym dołku z powodu zerwania z dziewczyną, a teraz emanował radością dzięki jednej, jedynej osobie.
 Lizzy Z Harry'm stali w kuchni rozmawiając na przeróżne tematy. Anne dobrze wiedziała, że polubią się, a na pewno dobrze spędzą czas.
- Ok już przestań, bo brzuch mnie boli od śmiania. - wypowiedziała Lizzy łapiąc się za brzuch ze łzami w oczach. Harry był świetnym komikiem co sprawiało, że dziewczyna nie potrafiła pohamować silnych emocji.
- Ok powstrzymam się ale tylko na kilka minut. - odparł z szerokim uśmiechem nie spuszczając blondynki z oczu. - Mieliśmy chyba przynieść grilla na dwór tak ? Gdzie go masz ? - zapytał podciągając rękawy koszuli jak sportsman co wywołało jeszcze jeden uśmiech u Lizzy.
- Tutaj. - powiedziała otwierając drzwiczki od schowka po czym zapaliła chłopakowi światło, a ten wyjął grill udawając iż jest niesamowicie ciężki i zaniósł do ogrodu.
- Dobra ja zrobiłem swoje, a teraz nasz mistrz grillowania, który nie wiem gdzie jest...- zaczął się rozglądać gdy wreszcie jego wzrok padł na Liam'a. - Liam ! Zapraszamy i proszę oklaski ! - krzyknął lokowany chłopak, klaszcząc nad głową, a reszta przyłączyła się do niego i zaczęła gwizdać, a Liam podszedł do rusztu i ukłonił się. Wywołało to śmiech wśród widowni.
- Hej. Jestem Danielle, dziewczyna Liam'a. - przywitała się mulatka z Lizzy, a ta uścisnęła jej dłoń.
- Hej, a ja Lizzy, ale muszę Cię na chwilkę przeprosić, tylko przyniosę mięso z lodówki.
- Pomogę Ci. - zaoferowała się dziewczyna.
- Ok, w takim razie chodź. - dziewczyny ruszyły w stronę kuchni, a po chwili dojrzały schodzącego po schodach Jason'a, który nie wiadomo kiedy wrócił z warsztatu. - Hej braciszku. Chodź zapoznam Cie z kimś. - zawołała go blondynka lecz gdy ten tylko ujrzał mulatkę zrobił zdziwioną minę. Nie wiedział, że kiedykolwiek ja jeszcze spotka, a tu taka nagroda go spotkała.
- Cześć ! Ty tutaj ? - zapytała zdziwiona dziewczyna uśmiechając się w stronę przystojnego brata trzech sióstr.
- Niestety jestem skazany na mieszkanie z trzema kobietami. Życia. - odparł i dostał w tył głowy od siostry z ręcznika. - No co ? Żartowałem, nigdy nie pragnąłem niczego innego. - dodał po czym siostra posłała mu uśmiech. - A Ty co tutaj robisz ?
- Ja ? Zaprosiliście sąsiadów na grilla, a że ja jestem dziewczyną jednego z nich to również zostałam zaproszona. - odpowiedziała po czym wzięła półmisek od Lizzy i ruszyła w stronę ogrodu.
- Mhm... - odparł cicho Jason. - Wezmę grill.
- Nie musisz, już Harry się zaoferował, a Liam już rozpala. - blondynka wzięła ze sobą talerz i całując brata w policzek ruszyła do wyjścia. - Ładnie pachniesz. Jakie to niecodzienne. - dorzuciła docinkę w stronę brata co mimowolnie wywołało uśmiech na jego twarzy. - Chodź się poznać.
 Chłopak wyszedł do ogrodu po czym przedstawił się wszystkim, lecz największą uwagę zwrócił na tego ostatniego... Liam'a, który wbrew pozorom z czasem okazał się naprawdę w porządku. Niestety.
- Ey słuchajcie, a może ja pójdę po gitarę i pośpiewamy trochę chłopaki ? - zaproponował Niall na co reszta pokiwała ochoczo głowami.
- To pobiegnij szybko, bo zaraz będzie gotowe. - rzucił Liam do blondasa, a ten przyjął to do wiadomości i wybiegł z ogrodu.
- Ja zaraz wracam. - rzuciła Anne i wybiegła za blondasem tak żeby jej nie usłyszał. Gdy Niall wpadł do domu aby zabrać instrument, szatynka ustawiła się za ściana domu, aby przestraszyć chłopaka. Gdy usłyszała przekręcanie kluczy z zewnętrznej strony wyskoczyła.
- Buu ! - krzyknęła, a ten podskoczył, że omal instrument nie wypadł mu z ręki po czym gdy dziewczyna omal nie tarzała się po ziemi ze śmiechu, ten złapał się za serce.
- Przepraszam, ale co ja Ci takiego zrobiłam, że Ty podejmujesz próby pozbycia się mnie z tego świata ? - zapytał lecz Anne nie potrafiła mu odpowiedzieć poprzez śmiech. - Ja Ci tam. - chłopak ruszył w stronę dziewczyny, a ta zaczęła uciekać na drugą stronę ulicy do swego domu. - I tak Cię złapię ! - rzucił, lecz ta zatrzymała się przy drzwiach i uderzyła w drzwi.
- Pierwsza zaklepuję, teraz nie możesz mnie tknąć. - powiedziała i wytknęła chłopakowi język.
- Nie byłbym tego taki pewien. - dodał po czym jedną ręką połaskotał dziewczynę.
- No ale ja... jestem... zaklepana ! - krzyczała między napadami śmiechu.
- Nie znam tej zabawy. - chłopak również śmiał się lecz było to spowodowane radością, że jest blisko Anne, sam na sam.
- Ok poddają się, chodź. - powiedziała, a gdy chłopak przestał ją łaskotać otworzyła drzwi i weszli do środka.
- Wygrałem. - szepnął jej na ucho lecz ta potrząsnęła przecząco głową.
- Później się zemszczę. - dodała po czym zajęli swoje miejsca przy stoliku. - To co śpiewamy ?
- Chłopaki co powiecie na "One Thing" ? - zaproponował Niall, a Ci pokiwali głowami. Gdy Maddy chciała zapytać kto to śpiewa Niall zagrał już pierwsze akordy piosenki po czym Liam zaczął śpiewać co u Maddy wywołało ciarki. Miał naprawdę piękny głos. Taki czysty i lekki.
 Po chwili dziewczyna zaczęła poznawać tę piosenkę. Słyszała ją kilka razy w radiu. Tylko nie wiedziała jak Ci chłopcy to robią, że śpiewają to tak identycznie jak ten zespół z radia. Lecz odleciała gdy Louis siedzący obok niej zaczął śpiewać patrząc na nią. Poczuła się wyróżniona, tak jak wtedy gdy śpiewał grając na pianinie.
- Ale Wy macie świetne głosy ! - rzuciła jako pierwsza Anne cała roześmiana obok Niall'a.
- Tylko zastanawia mnie jedno... - odezwała się Maddy, a chłopcy spojrzeli w jej stronę. - Jakim cudem śpiewacie to identycznie jak ten zespół który śpiewał w radiu ?
 Zapadła cicha, a chłopacy zaczęli spoglądać po sobie. Maddy nie wiedziała czy powiedziała coś nie tak, czy coś ich uraziło?
- Czyli ona... - zaczął niepewnie Harry patrząc na miny kolegów.
- Chyba nie... - rzucił Liam, nie wiedząc jak się zachować.
- Ale o co chodzi ? - zapytała Lizzy trochę zmieszana całą sytuacją ?
- Louis, może Ty jako lider ? - zaproponował Niall, a poproszony wyprostował się.
- Nie słyszałyście nigdy o One Direction ? - zapytał, a Maddy uderzyła się dłonią w głowę co spowodowało śmiech wśród chłopców, lecz nie takiej reakcji się spodziewali.
- No jasne ! Dużo dziewczyn z mojej szkoły ich słucha i w radiu też taką nazwę chyba wypowiadał prowadzący. - chłopcy nadal patrzyli na siebie i nie wiedzieli czy mają się śmiać, czy dziewczyna sobie żartuje ? Nigdy nie mieli takiej sytuacji, żeby ktoś o nich nie słyszał czy nie byliby rozpoznawani. A jednak takie osoby istniały.
- Tak i to my Maddy jesteśmy tym zespołem. - dorzucił Louis, a brunetce brwi uniosły się do góry, a jej twarz okazywała nic innego jak ogromne zdziwienie.



Chyba wyszłam z wprawy pisania nie sądzicie ? Prawie 1,5 roku tutaj nie pisałam, wiem to lecz wierzcie, nie ma zbyt wiele czasu w liceum, ale tym razem gdy przypomniałam sobie o tej historii postanowiłam coś dopisać i może w miarę możliwości się poprawić, bo wierzcie mi, naprawdę chcę kiedyś wydać własną książkę i będę do tego dążyć. Tylko powiedzcie mi, czy według Was jest jakaś szansa ? O ile ktokolwiek odpisze, bo chyba się na mnie obraziłyście za taką długą przerwę :(( Przepraszam i nie będę się usprawiedliwiała tylko postaram się poprawić ;))
Kocham ♥
black.character

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 5

-Macie już wszystko ? - zapytała chyba po raz setny Lizzy, gdy rodzice znosili wszystkie walizki i kartony na dół.
-Tak mi się wydaję. - odpowiedziała jej matka, której miała minę jakby szukała pretekstu żeby jednak nie jechać. - Kochanie, napewno wszystko załatwiłeś ? Samolot o 9 rano...
-Tak kochanie ! Proszę cię nie panikuj już dobrze ?
Kobieta zrobiła łyk herbaty, a Anne musiała się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Tata musiał co chwilę uspokajać mamę. Bała się co będzie dalej.
-Ja idę spać. - odezwała sie pierwsza Maddy z uśmiechem na ustach, po czym ruszyła na górę, ubrana w czarną bluzę, która na pewno nie należała do niej.
-To która już jest godzina ? - zapytała Lizzy, zerkając na zegarek na swojej komórce. - Już 23:30. Ja też się zbieram. Dobranoc. - ruszyła za siostrą na górę. Od dzisiaj nocowali juz razem. Przeprowadzka odbyła sie w dość szybkim tempie. A teraz pozostała tylko nadzieja, że czwórka poradzi sobie sama. Z kłótniami, problemami i wyborami. Czas pokaże.

•••
 
 Maddy siedziała właśnie na facebooku i sprawdzała co się dzieje u innych znajomych ze szkoły. Nie miała przyjaciół. Nawet jednego, najlepszejgo. Była nimi rodzina, rodzeństwo. Niejedni mogli pozazdrościć im kontaktów.
Zamknęła laptopa i zeszła na dół gdzie była dwójka jej sióstr i kszątały sie w kuchni. Jason nie wrócił jeszcze z lotniska na które zawiózł rodziców.
-Co robicie ? - zapytała podchodząc bliżej sióstr.
-Pieczemy babeczki. Odpowiedziała jej Lizzy, a Maddy przygryzła dolną wargę.
-Emm... zapomniałam wam powiedzieć ale... wczoraj zaprosiłam naszych sąsiadów do nas. Na dzisiaj.
-Hmm... To teraz proszę bardzo niech wykażą się gościnnością i ofiarują Ci cytrynę, bo potrzebuję do lukru. - Lizzy złośliwie wyszczerzyła zeby, ale Maddy wcale sie tym nie przejęła. Wręcz przeciwnie. Wizja tego, że mogłaby już teraz ponownie zobaczyć sie z Louis'em była bardzo zachęcająca.
-Jasne. Oddam przynajmniej bluzę Louis'owi. - odpowiedziała i poszła po schodach do swojego pokoju, aby ją zabrać. Leżała na jej łóżku złożona w kostkę. Maddy podniosła ją i nie mogąc sie powstrzymać, powąchała. Chłopak używał na prawdę wspaniałych perfum, które po prostu pieściły nozdrza brunetki. Przewiesiła sobie bluzę przez ramię i wróciła schodami na dół.
-Jakbyś mogła to zapytaj Niall'a o której mogę wpaść, ok ? To taki słodki blondynek. - powiedziała Anne podśmiechując się pod nosem. Maddy, tak jak i Lizzy, zauważyła, że szatynka mówi o nim jakimś innym głosem. Jak zawstydzona dziewczynka z przedszkola.
-Ok zapytam. Pa. - rzuciła Maddy, gdy ubrała buty i powstrzymując się przed nagłym wybuchem śmiechu, wyszła na zewnątrz. Wolnym krokiem, z pomocą kul podreptała przez ulicę do domu postawionego na przeciwko. Z zewnątrz wyglądał dokładnie tak samo jak ich dom. Zresztą jak wszystkie w tej okolicy. Zatrzymała się przed drzwiami i zadzwoniła oczekując, aż ktoś jej otworzy. W drzwiach pojawił się chłopak o jasnych blond włosach i głębokimi oczami koloru oceanu. - Anne miała rację. - szepnęła, a chłopak zrobił zmieszaną minę. - Emm... Ja jestem Maddy, a ty zapewne Niall, tak ? - zapytała aby sie upewnić, a chłopak pokiwał twierdząco głową.
-Tak. A ty pewnie jesteś...
-Jestem siostrą Anne. To ona mi o tobie powiedziała. - dokończyła za niego, choć ten miał zamiar zapytał o coś zupełnie innego. Jednak gdy usłyszał imię, które wypowiedziała brunetka, w jego oczach zabłysły iskierki, a myśli zbiegły na inny tor.
-O ! Wejdź proszę. - przepuścił ją w drzwiach, a dziewczyna przestąpiła przez próg. - A co konkretniej mówiła o mnie twoja siostra ?
-Kazała sie spytać o której może do ciebie wpaść. Nie mam pojęcia o co jej chodzi, ale pewnie ty bedziesz wiedział.
Spojrzała na niego, a on chwilę pomyślał, a następnie pokiwał twierdząco głową.
-Powiedz, że kiedy tylko bedzie chciała. - odparł jej z uśmiechem, a jego policzki przybrały różową barwę.
-Ok, jasne. Tak w zasadzie to ja przyszłam do Louis'a. Jest może w domu ?
-Jesne. W pokoju siedzi. Po schodach, korytarzem w prawo, drugie drzwi po lewej. Trafisz czy Cię zaprowadzić ? - zapytał, ale dziewczyna momentalnie pokiwała głową.
-Nie nie. Mam dobrą pamięć. - posłała mu uśmiech i ruszyła po schodach na górę. Serce biło jej jak oszalałe, a jej narządy tańczyły po całym brzuchu. Pod drzwiami do pokoju usłyszała dwa głosy i muzykę. Zapukała nieśmiało do drzwi i niemal w tej samej sekundzie otworzył jej chłopak z burzą czarnych loków na głowie i szerokim uśmiechem przy którym odsłaniał wszystkie swoje śnieżnobiałe ząbki. - Emm... przepraszam musiałam pomylić pokoje. Szukałam Louis'a. Przepraszam - zmieszała sie lekko i już chciała odejść, gdy ten złapał ją za nadgarstek
-Ty jesteś Maddy, tak ? - zapytał przyglądając się podejrzliwie dziewczynie, a ta pokiwała głową. Wydawało sie jej, że już kiedyś go widziała. Tylko gdzie ? - To Ciebie widziałem w Milkshake City dwa dni temu, prawda ? - teraz dziewczyne olśniło. Miał rację, przecież to wtedy uciekła przed rojem rozpiszczanych dziewczyn. To kim jest ten chłopak, który własnie stoi przed nią ?
-Kto to ? - zapytał drugi głos w pokoju, a po chwili w drzwiach stanął Louis. Gdy zobaczył dziewczyne, która myslała, że zaraz serce upadnie jej na podłogę, szybko wypchnął Harry'ego i sam wyszedł na korytarz, pospiesznie zamykając za sobą drzwi od pokoju. - Cześć Maddy. Co tutaj robisz ?
-Ja yyy.... - dziewczyna była tak zapatrzona na chłopaka, że zgubiła swoje myśli. Spojrzała nerwowo wokół siebie, a z opresji wybawił ją Harry.
-O twoja bluza Louieh. Skąd ją masz ?
-A właśnie. Zapomniałam Ci jej oddać wczoraj. - zdjeła ją z ramienia, dyskretnie ostatni raz napawając sie jej wonią i oddała chłopakowi. - Dziękuję.
-Nie ma za co. Przepraszam, że nie wpuszczę Cię do pokou, ale mam tak mały bałagan.
-Ta... Mały. - syknął Style's i zacisnął wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Może zajmniesz się sobą, HARRY ?! - zapytał piorunując kolegę spojrzeniem, a ten pokazał mu język i odszedł. Louis przeniósł wzrok na Maddy, która zalała sie rumieńcem.
-To ja już pójdę. - rzuszyła w stronę schodów, a chłopak podażył za nią.
-Musisz ? - zapytał, gdy znaleźli się na dole. Zrobił smutną minę, a ona pokiwała twierdząco głową.
-Niestety. Siostra tylko przysłała mnie... Właśnie. Mógłbyś użyczyć nam cytryny ? Lizzy robi babeczki na dzisiejszy wieczór i oczywiście jak zwykle musiała zapomnieć o jakimś składniku. - przewróciła teatralnie oczami, a chłopak zaśmiał się i ruszył do lodówki.
-Jasne. Czyli zaproszenie aktualne ? - zapytał podając jej owoc, a ta pokiwała głową.
-Jak najbardziej. Tylko musicie przyjść wszyscy. - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiech, a on odpowiedział jej tym samym. Od dawna nie była tak radosna jak przy chłopaku. Uśmiechanie stało się najprostszą rzeczą do wykonywania.- Emm... To ja już pójdę. Do wieczora. - rzuciła mu jeszcze jeden uśmiech i ruszyła do wyjścia. Ten wyprzedził ją i otworzył przed nią drzwi.
-Już nie mogę sie doczekać. - powiedział śmiesznie ruszając brwiami i zamknął drzwi za dziewczyną, gdy ta opuściła ich dom.

•••

-I jak o której mam przyjść ? - zapytała Anne, gdy jej młodsza siostra trzasnęła drzwiami wejściowymi i wpatrywała się tempo przed siebie. Od wczoraj tak się zachowywała. - Halo ? Maddy, pytałam o coś. - podeszła do siostry i pomachała jej dłonią przed zamglonymi oczami, a ta potrząsnęła energicznie głową.
-Yyy... co ?
-Pytałaś Niall'a o której mam przyjść ?
-Tak tak. Odpowiedział, że o której tylko chcesz. - wyszczerzyła szeroko zęby, a Anne przygryzła dolną wargę. - I miałaś rację. Jest słodki. - dodała, a szatynka dała jej kuksańca. Brunetka ruszyła do najstarszej siostry z głupawym uśmieszkiem na twarzy.
-Dobra to ja idę do niego, wrócę niedługo.
-Musisz mi pomóc jeszcze z sałatką i szaszłykami na grill'a. - powiedziała Lizzy wytykając palcem Anne, a ta pokiwała tylko głową.
-Niedługo będę. Pa. - wzięła przygotowane materiały i wyszła z domu. Po kilku sekundach znalazła się po drugiej stronie i zapukałą do drzwi. Otworzył jej nie kto inny jak blondynek, którego oczy nagle rozbłysły, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Cześć Anne. Wejdź proszę.
-Hej. Dzięki. - chłopak przepuścił ją w drzwiach po czym pospiesznie je zamknął. Szatynka ruszyła korytarzem do przodu i doszła do obszernej kuchni, gdzie przy wyspie siedział Harry. - Cześć. - przywitała się, a chłopak poniósł na nia swój wzrok spod ekranu swojej komórki.
-O hej. - posłał jej szeroki uśmiech, a po chwili zauważył u jej boku Niall'a. - Kurde najpierw dziewczyna przyszła do Louis'a teraz do Ciebie... A mnie nikt nie odwiedzi. - zasmucił się, ale Anne podeszła do niego i poczochrała jego fryzure.
-Mam jeszcze jedną siostrę. - rzuciła, a na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. - Poznam was wieczorem. - dodała, klepiąc go po ramieniu, a ten poruszał śmiesznie brewkami.
-Spoko. Ja spadam pobiegać. Na razie. - dźgnął blondynka w bok i wybiegł z domu.
-Napijesz się czegoś ? - zapytał podchodząc do lodówki. - Mam wodę, cole, sok i sprite. - spojrzał na dziewczynę czekając na odpowiedź.
-Sok może być.
-A jaki ? Mam pomarańczowy, jabłkowy, winogronowy, bananowy...
-Niall... obojętnie. - dziewczyna zaśmiała się, a ten delikatnie zmieszał. Nie wiedział czy się wygłupił czy wręcz przeciwnie. - Dzisiaj wpadacie wieczorem ? - zapytała gdy chłopak podał jej napełnioną szklankę.
-A tak, Louis coś wspominał. Jasne, że przyjdziemy. - odpowiedział popijając swojego napoju. Jeżeli mógł spędzić trochę czasu z Anne to musiał wykorzystać tę sytuację.
-To świetnie. Zrobimy sobie grill'a. A teraz. - pokazała mu materiały. - Czas na pracę. W salonie czy gdzie indziej ?
-Chodź do mojego pokoju. - dziewczyna podniosła sie z miejsca i powędrowała za nim schodami. Otworzył pierwsze drzwi po prawej stronie i przepuścił ją w progu. Ta od razu położyła wszystkie swoje materiały na łóżku, a z torby wyjęła centymetr, który przewiesiła sobie przed szyję.
-Gotów ? - zapytała z szerokim uśmiechem, a ten pokiwał głową. - Ok stań na środku to jeszcze raz sprawdzę pomiary. - chłopak wykonał je polecenie a ta wzięła się za pracę. - I jak brat podekscytowany ?
-Yyy... - chłopak nie wiedział za bardzo o co dziewczynie chodzi, ale po chwili zorientował się . - Tak, jasne. W końcu to najważniejszy dzień w jego życiu. - odparł z szerokim uśmiechem, a do głowy przyszła mu pewna myśl, ale nie wiedział czy zdobędzie się na odwagę... Ostatecznie stwierdził, że to nieodpowiedni moment.
-Życz mu szczęścia ode mnie. - posłała blondynowi ciepły uśmiech, a ten od razu poczuł, że coś go skręca w żołądku. - Ok to teraz musisz przejrzeć te wszystkie materiały i wybrać. - oznajmiła, a ten zaczął się wyginać jak na rozgrzewce przed bieganiem.
-Jestem gotowy. - oznajmił, a dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem.
-To do pracy. - odpowiedziała po chwili i we dwoje zajęli miejsce na łóżku. Przez długi czas wybierali odpowiednie odcienie, fasony, ponieważ Niall był strasznie wybredny. Anne jednak nie opuścił dobry humor i za każdym razem jak chłopak robił minę wyrażającą niechęć czy obrzydzenie, ta chichotała jak nienormalna.
-Czyli jesteś pewien, że ten ? - wskazała na materiał, który chłopak wybrał.
-Na 100 procent. - odparł chłopak ruszając energicznie głową. Dziewczyna spojrzała na zegarek i zrobiła wielkie oczy.
-Kurcze już 17, a ja miałam pomóc Lizzy. Zgonie na Ciebie. - dodała z szerokim uśmiechem, a ten zachichotał co wywoływało rumieńce na policzkach szatynki. - Zbieram się.
Chłopak odprowadził ją do drzwi i pożegnał się. Teraz musiał wytrzymać dwie godziny do następnego spotkania z Anne...


 Rozdział krótszy, ale mam nadzieję, że cieszycie się, że w ogóle jest i mi to wybaczycie oraz to, że tak długo nowy się nie pojawił. Przepraszam mam nawał pracy w nowej szkole (w końcu liceum) i po prostu brak czasu na pisanie. Postaram się co jakiś czas dodawać rozdziały, bo nie chcę zaniedbywać tak tego bloga... Mam nadzieję, że zrozumiecie.
 Zaczynamy akcję "Sami w domu". Jak myślicie co się wydarzy na grill'u ? Piszcie swoje propozycje w komentarzach, a osoba, która będzie najbliższa prawdy dostanie ode mnie zdjęcie na nagłówek z chłopakami w prezencie ;)) Wystarczy wyżej dopisać tytuł bloga i gotowe :) Podawajcie swoje maile, abym wiedziała gdzie wysłać :p
 Następny nie wiadomo kiedy.
Kocham
black.character

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 4

 Liam szedł właśnie główną ulicą Londynu na spotkanie z Danielle. Cieszył się jak małe dziecko, ponieważ nie widział ukochanej od kilku tygodni.
 Zanim udał się na wyznaczone miejsce, wszedł do kwiaciarni. Zamknął za sobą drzwi, gdy zabrzęczał dzwonek, informujący sprzedawce o nowym kliencie. Automatycznie za ladą znalazła się wysoka blondynka z miłym uśmiechem na twarzy.
-Dzień dobry. Pomóc w wyborze ? - zapytała uprzejmym głosem, ale w tym samym momencie zabrzęczał dzwonek jej komórki. Skrzywiła się lekko lecz najwyraźniej nie miała zamiaru podnieść słuchawki.
-Niech Pani odbierze. Zaczekam. - zapewnił dziewczynę Liam, posyłając ciepły uśmiech, a ta lekko zmieszana, wyciągnęła komórkę z kieszeni.
-Przepraszam bardzo. Słucham ? - zapytała przykładając telefon do ucha. Liam zaczął oglądać różnokolorowe bukiety kwiatów. - Jestem jeszcze w pracy Maddy. - znów to imię. Blondyn od razu zobaczył przed oczami twarz brunetki. Poczuł, że chciałby ją zobaczyć ponownie. Miała w sobie coś, że w brzuchu chłopaka działy się dziwne rzeczy. Przeniósł na chwilkę wzrok na blondynkę. Nie była w ogóle podobna do dziewczyny, którą spotkał wcześniejszego dnia. Wiele dziewczyn może mieć tak samo na imię. Zwykłe zbieg okoliczności. - To przyjdź, bo ja zaraz kończę. Pa. - rozłączyła się i z ciepłym uśmiechem, zwróciła swój wzrok na chłopaka. - Pomóc w wyborze ?
-Interesowałby mnie bukiet różowych róż. - powiedział, wyszukując takiego gdzieś w pobliżu. Dziewczyna nachyliła się nad kwiatami po drugiej stronie i z wazonu wyciągnęła bukiet.
-Może być ?
-Idealny. - odparł chłopak posyłając jej uśmiech. Odebrał od niej kwiaty i powąchał. Tak, dokładnie tę woń uwielbiała jego dziewczyna. Zdecydowanie. Zapłacił dziewczynie wyznaczoną kwotę, a ta posłała mu ponownie swój szeroki uśmiech. - Do widzenia. - rzucił, a gdy mu odpowiedziała, pociągnął za klamkę i opuścił kwiaciarnię.  Ledwie wyszedł z pomieszczenia, wpadł na pewną dziewczynę. - Przepraszam. Nie zauważyłem Cię.
-Nic się nie stało. - odpowiedziała, a Liam od razu poznał głos dziewczyny. Ten, który wczoraj tak go oczarował. Brunetka podniosła głowę i spojrzała swoimi brązowymi oczami na stojącego przed nią blondyna. - To ty.
-A to ty. - obydwoje uśmiechnęli się do siebie i spuścili wzrok. - Em... Co tu robisz ? - zapytał, a w głowie katował się, że zdarzyło zadać mu się tak głupie pytanie.
-Przyszłam do siostry. Pracuje tutaj. - wskazała na kwiaciarnię. - Ale widzę, że musiałeś ją już odwiedzić. - wskazała na potężny bukiet róż.
-To jest Twoja siostra ? - zapytał nie ukrywając zdziwienia, a ta pokiwała twierdząco głową. - W ogóle nie jesteście do siebie podobne. - skwitował, a ta zachichotała pod nosem, ukazując przy tym śliczny dołeczek w policzku.
-Wszyscy to powtarzają. Zresztą... Sama nie wiem czemu tak jest. - wzruszyła tylko ramionami, a chłopak wpatrując się tak w nią, przypomniał sobie o umówionym spotkaniu.
-Emm... Ja będę musiał lecieć. Miło było znów Cię zobaczyć. - mówił to praktycznie automatycznie. Nie kłamał, po prostu dla niego było to wręcz oczywiste.
-Wzajemnie. Miłego dnia. - odpowiedziała słodkim głosikiem, uśmiechając się do niego. Odpowiedział jej tym samym i ruszył przed siebie. - Liam ? - dziewczyna wypowiedziała jego imię, a ten się odwrócił i spojrzał na nią pytająco. - A może jutro wpadłbyś z kolegami do nas ? Rodzice wyjeżdżają, a my moglibyśmy się lepiej poznać. W końcu jesteśmy sąsiadami. To jak ? - zaproponowała uśmiechając się uroczo. Chłopakowi zmiękły kolana. Nie mógł przecież odmówić. Nie jej.
-Jasne. Porozmawiam z nimi i postaramy się wpaść. - puścił jej oczko, a ta pokazała mu rząd białych zębów.
-Dzięki. Będziemy czekać.
-Cześć. - dziewczyna odmachnęła mu, a ten ruszył z uśmiechem przed siebie.

•••

 Jason pracował nad starym Ford'em Mustang'iem Shelby'm gt 500, gdy do jego warsztatu wjechało czerwone, sportowe auto. Oderwał się od pracy i wytarł ręce w ręcznik, choć niewiele to pomogło, bo cały był umazany od smary. Z samochodu wysiadła wysoka i szczupła szatynka z burzą loków na głowie. Spojrzała na niego ciemnymi oczami, a jemu aż zaparło dech.
-Przepraszam. Nazywam się Danielle Peazer. Polecił mi pański warsztat jeden z przechodniów, także postanowiłam skorzystać z oferty. - posłała mu szeroki uśmiech, a on odpowiedział tym samym. Wyciągnęła rękę przed siebie. Nie chciał, żeby dziewczyna pomyślała, że nie kontaktuje, więc potrząsnął delikatnie głową i uścisnął jej delikatną dłoń.
-Jason Jefferson. Skoro polecali to tak musi też być. A co jest nie tak z autem ? - zapytał podchodząc do auta i starając się, aby skupić się na pracy, a nie na dziewczynie.
-Chciałabym wymienić olej. - odparła, a ten pokiwał głową ze zrozumieniem. Czym prędzej wziął się do pracy. Po chwili zadzwonił telefon dziewczyny. Wyjęła telefon z torebki i czym prędzej odebrała. - Tak ? Przepraszam, za chwilkę będę dobrze ? To czekaj tam gdzie się umówiliśmy. Pa. - rozłączyła się i schowała telefon. Zaczęła przyglądać się pracy chłopaka. - Szczęście, że tu podjechałam. - odezwała się po kilku minutach.
-Może wstąpi pani jeszcze kiedyś. - odpowiedział jej podnosząc się. - Gotowe.
-Tak szybko ? W takim razie na pewno będę pana polecać. Ile płacę ? - zapytała, ale chłopak pokręcił przecząco głową.
-Na koszt firmy. - odpowiedział nonszalancko, ale dziewczyna nie dała za wygraną.
-Nie ma takiej opcji. - wcisnęła mu banknot do kieszeni od spodni i wsiadła do auta. - Jeszcze raz dziękuję, Jason'ie. - puściła mu oczko i odjechała. Brunet odetchnął głęboko. Danielle była niewątpliwie jedną z najpiękniejszych dziewczyn jakie kiedykolwiek widział. No nie licząc swoich sióstr. W każdym razie bardzo chciałby ja ponownie zobaczyć. Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do naprawy własnego auta.

•••

 Wybiła godzina 19 gdy Louis wbiegł do salony pragnąć wyciągnąć kogoś do kina.
-Uwaga uwaga, jedyna taka okazja, aby wyjść z Louis'em Tomlinson'em do kina, zupełnie za darmo i bez żadnych zobowiązań. Kto chętny ? - jednak nikt nawet nie zareagował. Niall jak zwykle coś starannie przeżuwał, a Liam i Danielle byli zajęci sobą w pokoju chłopaka. - A gdzież mój Herreh ? - zapytał, a blondyn podniósł palec, wskazując na piętro. - Dzięki żarłoku.
-Ey ! - jęknął Horan, ale Louis kroczył już w stronę schodów. - Bo zjem Ci Twoje wszystkie marchewki ! - krzyknął, a Tominson zatrzymał się na pierwszym stopniu.
-Tylko spróbuj. - pogroził mu palcem, posłał mordercze spojrzenie i zniknął na piętrze. Otworzył drzwi od pokoju loczka, nawet nie pukając do nich. - Idziemy do kina ? - lecz ten machnął na niego ręką.
-Poczekaj. - przytknął dłoń do słuchawki telefonu i spojrzał na szatyna. - Gadam z Gemmą, poproś chłopaków.
-Właśnie żaden nie chce iąć. - zrobił smutną minę i skrzyżował ręce na piersiach.
-Zaraz do Ciebie oddzwonię. - rozłączył się i wstał z łóżka. Podszedł do kolegi i położył mu ręce na ramionach jakby chciał przekazać bardzo przykro wiadomość. - To może... Idź do sąsiadek. Może będą chciały, a warto przecież utrzymywać kontakty z sąsiadami prawda ? - zaproponował Harry, ale Louis już od początku wypowiedzi pokiwał przecząco głową. - Louis ! Pora się otrząsnąć. Eleanor Cię rzuciła, fakt. Ale przestań się tym jeszcze zamartwiać. To jest już przeszłość. Trzeba żyć dalej, a nie dołować i liczyć na jej powrót. Rozumiesz ! - podniósł głos. Wiedział, że tylko w ten sposób przemówi przyjacielowi do rozumu. - Więc proszę Cię. Zrób to dla mnie i idź do nich. - puścił mu oczko, a ten pokiwał twierdząco głową.
-Masz rację. Coś od życia mi się należy. Idę. Co mi szkodzi. - wypowiedział te słowa jednym tchem i ruszył do wyjścia. Zastygł jednak i odwrócił się ponownie, by rzucić się przyjacielowi na szyję. - Dzięki Harry. Jesteś wspaniały. - oderwał się od niego i pobiegł do swojego pokoju. Przebrał się w granatowe spodnie, założył białą bluzkę na krótki rękaw i wziął ze sobą czarną bluzę. Na nogach miał jak zwykle białe trampki. Wziął bilety w rękę i niemal wybiegł z domu. Skierował się na przeciw. Zadzwonił do drzwi i otworzyła mu szatynka. - Cześć Anne. Miałabyś ochotę wybrać się ze mną do kina ? "Dyktator", ponoć świetna komedia.
Dziewczyna mu jednak nie odpowiedziała, tylko pochyliła się do tyłu i spojrzała w prawą stronę.
-Maddy ! Czy ty tak bardzo chciałaś iść na "Dyktatora" do kina ?!
-Tak, ale jakiś frajer wykupił przede mną ostatnie dwa bilety ! - odkrzyknęła jakaś dziewczyna z oburzeniem, a Louis się zaśmiał.
-A może chciałabyś iść razem z tym frajerem ?!
-Że co ?! - po chwili było słychać, że ktoś zbliża się do drzwi. Dziewczyna spojrzała na chłopaka i zastygła w miejscu. Odebrało jej mowę. Szatyn zrobił na niej ogromne wrażenie. Od rozczochranej fryzury po głębokie, niebieskie oczy. - Em... Yyy... Ja... - dosłownie nie wiedziała co powiedzieć, jakich słów użyć, żeby nie zabrzmiały banalnie. - Jasne, że pójdę. - posłała mu szeroki uśmiech, a on odpowiedział tym samym, doprowadzając do przyspieszenia bicia jej serca. Dziewczyna wsunęła na nogi białe buty i wyszła z domu, nawet nie prosząc o pozwolenie. Bo co on mógł jej zrobić ?
-Tak w ogóle jestem Louis. - wyciągnął przed siebie dłoń, a dziewczyna, pochwyciwszy kule w jedną rękę, wolną uścisnęła dłoń chłopaka.
-A ja Maddy. I przepraszam za tego frajera. Wcale nie miałam tego na myśli.
-Powiedzmy, że wierze. Ale sam pewnie zdenerwowałbym się, gdyby ktoś sprzątnąłby mi ostatnie bilety sprzed nosa. - odpowiedział chichocząc, a dziewczyna odetchnęła z ulgą. Czyli nie miał jej za wredną, rozpieszczoną dziewczynkę, która myśli, że wszystko jej wolno. - Jak się zmęczysz to cię poniosę. - wskazał na kule i posłał jej szczery uśmiech, który spowodował, że dziewczyna o mało nie weszła na jezdnię na czerwonym świetle.
-Nie trzeba. Mam już wprawę. - powiedziała i przeniosła wzrok na ulicę.
-A tak właściwie to co ci jest, jeśli można wiedzieć ? - zapytał troskliwym a zarazem ciekawskim głosem i zaczął lustrować nogi dziewczyny.
-Gdybym Ci powiedziała, musiałabym Cię zabić. - odpowiedziała mu z szerokim uśmiechem, unikając odpowiedzi. - Na którą jest seans ? - zapytała zerkając na bilety, które stale trzymał w rękach.
-Yyy... 19:30 także mamy 20 minut drogi, a jest już 19:20. - chłopak spojrzał na jezdnię, a gdy wzrokiem "zwiedził" już całą, westchnął i spojrzał na brunetkę. - Jak zwykle taksówki nie jeżdżą. Pozostaje nam jedno wyjście. - spojrzał chytrze na dziewczynę, a ta zmarszczyła brwi nie wiedząc o co mu chodzi. Gdy ten odsłonił ząbki i zaczął ruszać śmiesznie brwiami, ta odwróciła się myśląc, że coś lub ktoś stoi za nią. W następnej chwili znalazła się na ramieniu chłopaka, który trzymał ją jedną ręką za nogi, a drugą pochwycił jej kule.
-Co ty wyprawiasz ? Puść mnie ! - krzyknęła, ale ten sekundę później, ruszył biegiem przed siebie. - Zwariowałeś ?! Mam nogi ! - ten tylko skomentował jej zachowanie głośnym śmiechem i nie przerywał biegu. Dziewczyna błagała, krzyczała i biła go w plecy, ale ten postawił ją dopiero przed wejściem do kina.
-Ała ! To ja taki dobry jestem dla Ciebie, a ty mnie w plecy bijesz ? - zrobił minę pełną wyrzutu i zaczął rozcierać bolące miejsca.
-Przepraszam bardzo, ale kto kazał ci mnie nieść ? Albo raczej biegać ze mną ? Jakiś nowy sport ?
-A żebyś wiedziała. A teraz chodź, bo zaraz zacznie się film, a ja bez popcorn'u i litrowej coli nie mam zamiaru go oglądać.
-I vice versa ! - tupnęła nogą w miejscu i oboje ruszyli do wejścia. Louis musiał nieść w swoich rękach wszystko, bo Maddy miała swoje zajęte. Znalazła odpowiedni rząd i miejsca i pospiesznie je zajęli zanim zaczęli wyświetlać przez pół godziny reklamy. - I co ? Zdążylibyśmy ! - syknęła do chłopaka, gdy w końcu zajęli miejsca, a na ekranie pojawiły się kolory.
-A może ja lubię oglądać reklamy ? - zapytał pokazując jej język.
-Ale z ciebie dzieciak. - prychnęła i usadowiła się wygodnie w fotelu.
-Też się cieszę, że cię widzę. - odparł z ustami pełnymi popcorn'u, a ta nie wytrzymała i zachichotała cicho. Znali się zaledwie kilka minut, a już wiedziała, że jest bardzo sympatyczny i zależało jej, aby się z nim zaprzyjaźnić. Miał w sobie coś, że na twarzy od razu pojawiał się uśmiech, a problemy zmieniały się w błahostki. Bała się jedynie, że poczuje do chłopaka coś więcej. Tymbardziej, że ten nie dawał o sobie zapomnieć, bo zaczął rzucać w nią popcorn'em, a gdy spoglądała na niego, ten patrzył w przeciwną stronę, jakby to ktoś z daleka rzucał w nich oboje. - Przestań, bo dzieci w Afryce głodują. - syknęła w jego stronę.
-A to sorry. - odparł podnosząc dłonie w górę w geście przeprosin, a dziewczyna uniosła kciuk do góry.
-Tak lepiej. - odpowiedziała, a gdy ten spojrzał na nią swoimi przenikliwymi, błękitnymi oczami, przeniosła wzrok na ekran, na którym pojawiał się zwiastun kolejnego filmu. Tym razem był to horror.
-Na to też pójdziemy. Szykuj się. - szepnął jej do ucha, a ta energicznie potrząsnęła głową, zaprzeczając. - Nie mów, że się boisz ? - zrobił kpiarską minę i chyba powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Przepraszam bardzo. jestem dziewczyną i mam do tego prawo. - odgryzła się i zwaliła chłopaka łokieć z jej oparcia po czym sama podparła brodę o rękę i oglądała reklamy w skupieniu.
-Za mało się starasz. Nie rusza mnie to. - zaśmiał się, ale ta nie zwracała na niego uwagi. I tak też było przez 15 minut początku seansu, gdy nagle usłyszała obok swojego ucha, jak ktoś wciąga słomką powietrze, powodując charakterystyczny dźwięk, oznajmiający iż kupek jest pusty. - Maddy... - szepnął ,ale ta nie słuchała. Śmiała się w najlepsze z akcji filmu. - Maddy, masz cole ?
-Maaaam. A coo ? - zapytała przeciągając sylaby i robiąc ogromny łyk napoju.
-Weź się podziel...
-I co jeszcze ? To po co tak szybko pijesz ? - zapytała, odsuwając od niego swój napój.
-No ey ! Nie moja wina, że tak szybko wszystko pochłaniam, a przecież codziennie człowiek musi pić co najmniej 2 litry prawda ?
-Człowiek tak. Ale patrząc na Ciebie mam pewne wątpliwości. - fuknęła, powstrzymując śmiech, a ten zrobił obrażoną minę, skrzyżował ręce na piersiach i zwrócił swój wzrok na ekran, jednocześnie podjadajac popcorn w dużych ilościach. - Tak tak... Pan obrażalski...
Chłopak jednak nie odzywał się nadal. Nie uśmiechał. Robił tak oczywiście, żeby wywołać współczucie u koleżanki i przekonać ją do przeprosin.
 Przez te kilka minut zdążył ja na prawdę polubić. Teraz nie żałował, że posłuchał Harry'ego i zgodził się zaprosić, którąś z sąsiadek. Wręcz przeciwnie. Czuł, że będzie mu za to bardzo dziękować.
 Na końcowych napisach rozbłysły ostre światła.
-To parzy ! - jęknął Louis, zakrywając się rękami, a Maddy zachichotała. - Teraz będziesz musiała mnie prowadzić do wyjścia, bo sam nie dojdę.
-No to chodź. - dziewczyna pochwyciła kule w jedną rękę, a drugą ujęła jego dłoń, a tego przeszedł po ciele przyjemny dreszcz. Delikatnie podniósł powiekę i zauważył, że dziewczyna ma słodkie rumieńce na policzkach. Puściła jego rękę dopiero gdy wyszli z budynku. - Zimno. - rzuciła, a na jej rękach pojawiła się gęsia skórka. Chłopak dopiero teraz zauważył, że dziewczyna, wychodząc w pośpiechu, nie wzięła żadnej bluzy ze sobą. Spojrzał na swoją i położył jej na ramionach.
-Masz. Mi jest ciepło. - puścił jej oczko, a ja odpowiedziała mu uśmiechem.
-Dziękuję. Potrzymasz ? - wręczyła mu kule, a sama ubrała ciepłą bluzę chłopaka. Po chwili usłyszała dźwięk swojej komórki. Wyjęła ją i spojrzawszy na wyświetlacz, skrzywiła się. - Muszę już isć.
-Odprowadzę Cię. - zaoferował się od razu. - W końcu daleko nie mieszkamy. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, a ta odpowiedziała mu tym samym. Wzięła od niego kule i ruszyli przed siebie.
-Mówiłam dzisiaj Liam'owi, żebyście jutro do nas wpadli. Wspominał coś ? - zapytała z zaintersowaniem patrząc na chłopaka, ale ten pokręcił przecząco głową.
-Spotkał się dzisiaj z dziewczyną, więc o niczym innym nie pamiętał. Jak zwykle. - przewrócił oczami, a dziewczyna pokiwała głową. Więc Liam miał dziewczynę ? Czemu nic nie mówil ? Zresztą... Kiedy miał mówić ? A co ją to w ogóle interesowało. Jak chciał mieć to co za problem ? Skoro był szczęśliwy... Musiała przyznać, że jej spodobał się Louis. Była o tym przekonana na 100 procent. - Czyli jutro mamy wpaść tak ? - zapytał dla pewności, spogladając na jej zamyśloną twarz.
-T... Tak jasne. Koniecznie wszyscy. - dodała wyszczerzając się.
-Ok. Zayn'a nie ma, ale postaram się przyciągnąć resztę. Coś mi się wydaje, że będzie nam się dobrze mieszkać. - odpowiedział zacierając ręce, a Maddy zachichotała.
-O tak. Szczególnie, że od jutra jesteśmy sami w czwórkę.
-Sami ? W sensie ? - chłopak zaciekawił się. Nie wiedział w zasadzie nic o jej rodzinie.
-Nasi rodzice wyprowadzają się do Ameryki. Dostali propozycję nowej pracy, a ja z rodzeństwem ich namówiłam, żeby ją przyjęli. I jutro wyjeżdżają, a ja zostaje z siostrami i bratem. - odpowiedziała mu historię, a ten uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Dobra, namówiłaś mnie. Będę wpadał codziennie na imprezy. No już przestań mnie tak prosić. Obiecuję, że będę. Weź przestań to żaden kłopot. Już będę tym Dj'em kilak razy, nie ma sprawy. - chłopak mówił ciągiem, a Maddy aż zgięła się w pół ze śmiechu. Louis był tak zabawny, że dziewczyna czuła, że mogłaby z nim spędzić kilka dni i nigdy razem by się nie nudzili.
-Jesteś na prawdę zabawny. - rzuciła, gdy w końcu się uspokoiła, a ten przewrócił oczami.
-No weź... Bo się zarumienie. - brunetka mimowolnie zachichotała, co przyprawiło chłopaka o dreszcze. Miała tak uroczy śmiech, a przy tym ukazywała mu słodki dołeczek w policzku, że aż kolana mu się uginały. Dziwne uczucie... Dawno już się tak nie czuł.
-Dziękuję za odprowadzenie i w ogóle za cały wieczór. - powiedziała gdy znaleźli się przed jej domem i zatrzymali na werandzie. - Było na prawdę miło.
-Ja też dziękuję. I pamiętaj, że idziemy na ten horror, którego zwiastun pokazywali w kinie. - wytknął ją palcem, a ta zaczęła rozglądać się wokół siebie.
-Nie rozumiem o czym mówisz. - powiedziała, a po chwili obydwoje wybuchnęli śmiechem. Wyciągnęła rękę przed siebie. - Dobranoc i do jutra.
-Na pewno przyjdziemy. Słodkich snów. - zamiast ścisnąć jej dłoń, tak jak dziewczyna przypuszczała, ten ją ucałował co zrobiło na dziewczynie ogromne wrażenie. Posłał jej swój uśmiech i oddalił się w stronę swojego domu. Dziewczyna odetchnęła głęboko i otworzyła drzwi, które od razu zamknęła za sobą z trzaskiem. Oparła się o nie i poczuła wewnętrzne ciepło. Zaśmiała się. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Zamknęła oczy i od razu zobaczyła uśmiechniętą twarz Louis'a. Poczuła jak w jej brzuchu dzieje się coś dziwnego, ale zarazem przyjemnego. Uśmiechnęła się, gapiąc w pustą przestrzeń, ręką dotykając swojego brzucha...


 Kochane po pierwsze dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Jestem na prawdę mile zaskoczona, że ten blog Wam się spodobał. W ostatnim uśmierciłam Louis'a, także w tym rozdziale macie go chyba wystarczająco dużo. Oczywiście pojawi się w następnym i może będzie go nawet odrobinkę więcej niż innych, wiec mam nadzieję, że nie rozzłościcie się za to. Jeżeli tak to proszę piszcie wszystko w komentarzach.
 Jednak jestem trochę zasmucona, bo prosiłam o nie zamieszczanie linków do swoich blogów w komentarzach, a kilka osób i tak to zrobiło. I wydaje mi się, że po prostu nie przeczytały podpisu lub całego rozdziału. Trochę przykro...
Następny rozdział jak zobaczę pod tym 17 komentarzy.
Kocham
black.character

czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 3

 Liam zbudził się dość późno, co nie było w jego zwyczaju. Otworzył leniwie oczy, rozejrzał się po pokoju i nie wiadomo dlaczego, pomyślał o Maddy. Przed oczami stanęła mu twarz wesołej dziewczyny i jej piękne, brązowe oczy, które powodowały, że serce biło mu szybciej. Przekręcił głowę na bok i na stoliku nocnym zobaczył zdjęcie Danielle, oprawione w czerwoną ramkę. Uśmiechnął się do siebie na myśl o dzisiejszym spotkaniu za swoją dziewczyną.
 Podniósł się z łóżka i powędrował do szafy. Wyjął z niej czarne spodnie i zieloną koszulę w kratkę. Z przygotowanymi ubraniami wyszedł z pokoju i ruszył korytarzem do łazienki. Nacisnął na klamkę, ale drzwi nie uległy. Usłyszał śpiew Horan'a.
-Niall, długo ? - zapytał pukając donośnie w drzwi.
-Właśnie wchodzę pod prysznic. - odkrzyknął mu, a po chwili dało się słyszeć lecącą wodę. Zrezygnowany chłopak wrócił do pokoju i odłożył przygotowane rzeczy. W piżamie złożonej z bokserek w kratkę, zszedł na dół do kuchni.
-Dzień doberek. - przywitał się z Louis'em, klepiąc go po plecach niczym przy grze na perkusji.
-Co ci tak wesoło ? - zapytał bez entuzjazmu, biorąc łyk gorącej herbaty.
-Bo o 14 widzę się z Danielle. Zapomniałeś ? - cały wesoły wyjął z lodówki kilka produktów potrzebnych do przygotowania kanapek.
-Aaa... Czyli sami jesteśmy w trójkę. - analizował w głowie obmyślając już plan na ten dzień.
-Dokładniej w dwójkę, przynajmniej na jakiś czas, bo Niall'er idzie po ten garnitur nie ?
-W dwójkę mówisz. - powtórzył nie odpowiadając na pytanie. Poruszał śmiesznie brwiami i zniknął na schodach. Otworzył po cichu drzwi od pokoju Harry'ego i zamknął za sobą. W pokoju przyjaciela jak zwykle panował porządek. Szatyn stale zadawał sobie pytanie, jak można mieć tak czysty pokój ? Sypialnia Tomlinson's bowiem była przeciwieństwem pomieszczenia w którym teraz się znajdował.
 Louis podszedł do wieży i ustawił najwyższą głośność. Nacisnął przycisk i po chwili było słychać pierwsze dźwięki ich własnej piosenki "What Makes You Beautiful". Tyle, że o wiele głośniej niż zwykle. Rzucił się na przyjaciela, który jakby nigdy nic, spał dalej na brzuchu.
-Herreh ! Wstawaj już późno ! - próbował przekrzyczeć muzykę, potrząsając ramionami przyjaciela.
-Ogłupiałeś ?! Wyłącz to ! - krzyknął Hazza i zakrył głowę poduszką.
-Dzisiaj jesteśmy we dwójkę no ! Weź wstawaj ! - klapnął chłopaka w tyłek i wyszedł z pokoju, nie wyłączając muzyki.
-Co tak hałasuje ? - jęczał Niall, kierując się w stronę schodów z zatkanymi uszami. Louis wskoczył blondynowi na plecy, przeczco chłopak omal się nie przewrócił. - Co ty robisz ?
-Zanieś mnie na dół.
-Co proszę ? - zapytał krzywiąc się i marszcząc brwi, podczas gdy przyjaciel wyszczerzał się do niego i mrugał szybko powiekami.
-No dalej Niall'er ! Do kuchni !
-Tsa. Już lecę. Złaź ze mnie. - Horan zrzucił z siebie chłopaka, który spadł na tyłek i jęknął. - To się nazywa kara. - dodał śmiejąc się złowieszczo i zszedł schodami w dół gdzie Liam odkładał właśnie brudne naczynia do zlewu.
-No wreszcie. - Payne poczochrał włosy blondynkowi i zniknął na schodach. Horan zrobił sobie jajka na śniadanie i zaczął konsumować posiłek gdy gdy do kuchni wszedł Louis.
-Tyłek mnie boli. - jęknął i zajął miejsce obok kolegi. Zrobił smutną minkę i spojrzał na sąsiada.
-To po co się na mnie wieszałeś ? - zapytał widząc jak chłopak nie odpowiada, tylko ucieka wzrokiem w stronę jego talerza. - Nawet o tym nie myśl ! - zagroził mu i przysunął talerz bliżej siebie.
-Ey no, nie bądź taki. Wiesz, że uwielbiam twoja jajecznicę. - Louis zasmucił się i wydął dolną wargę.
-Tak ?  Jakoś cały czas chwalisz Harry'ego, że tak cudownie gotuje. - prychnął i nawet nie myśląc o podzieleniu się, zaczął dalej konsumować posiłek.
-Ale twoja jajecznica jest lepsza od Harry;ego.
-Co ja ? - zapytał zaspany loczek, słysząc swoje imię. Schodził właśnie po schodach i przeczesywał swoje włosy.
-Yyy... nic nic Haroldku. Właśnie zastanawiałem się co będziemy robić we dwójkę. - Louis spanikowany palnął pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.
-Wcale, że nie. Louis powiedział...
-Może zajmiesz się śniadankiem, Horaaaaan ? - szatyn posłał mu mordercze spojrzenie, a ten tylko wzruszył ramionami i wrócił do degustacji.
-Głodny jestem. - jęknął Hazza stojąc przed otwartą lodówką, wbijając wzrok w zapełnione półki.
-To usiądź, ja ci zrobię śniadanko. - zaproponował Tomlinson, podnosząc się z miejsca, ale Harry pospiesznie wyjął z lodówki mleko i zamknął drzwiczki.
-To ja może zjem płatki.
-Ey ! - oburzył się szatyn i skrzyżował ręce na piersiach. - Nie był tak dobrym kucharzem jak Harry, ale ważne, że się starał. Wzruszył ramionami i wyjął z zimnej maszyny marchewkę.
-O nie. Będziesz mi chrupał nad uchem ? - jęknął Niall z grymasem na twarzy. Szatyn pokiwał wesoło głową i dosiadł się obok blondyna.
-Jaka dobra marchewka. Mmm... - gryzł wesoło, patrząc na kolegę, który powoli tracił cierpliwość.
-Dobra dłużej nie wytrzymam. - zjadł pospiesznie zawartość talerza w drodze do zlewu i odłożył brudne naczynie koło sterty innych. - Idę po garnitur. - włożył do kieszeni kolka potrzebnych rzeczy i wyszedł trzaskając drzwiami.

•••

 Maddy siedziała przed telewizorem, przełączając co chwilę na inny kanał. Spakowała to co mogła i nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić. Jej rówieśnicy pewnie cieszyliby się, że nie muszą pomagać, ale nie ona. Właśnie w takich momentach najbardziej odczuwała swoją bezradność. Przy takich sytuacjach uświadamiała sobie, że jest niepełnosprawna. I to tak bardzo ją bolało. Nie mogła dłużej znieść widoku kartonów, więc założyła buty i nic nikomu nie mówiąc, wyszła z domu.
 Nie wiedziała gdzie iść. Jason w pracy, Lizzy też, Anne u krawca. Oszaleć można ile wszyscy pracują. Jej kroki zaprowadziły ją do Milkshake City. Podeszła do lady i zamówiła czekoladowy napój. Chwyciwszy kule w jedną rękę, dokuśtykała do wolnego stolika, który mieścił się przy oknie. Zajęła miejsce i wpatrywała się w przestrzeń za szybą. Wesołe dzieci bawiły się na pobliskim placu, a ich rodzice rozmawiali na ławeczkach. Dalej kilka osób z jej szkoły jeździło na deskach w skate parku.
 Dziewczyna westchnęła i sącząc shake'a, przeniosła wzrok na pomieszczenie. Jak zwykle o tej porze było tu dość tłoczno. Maddy poczuła na sobie natarczywy wzrok. Przekręciła głowę, a jej oczy powędrowały do stolika, przy którym siedziała dwójka chłopaków.
 Jeden z nich miał na głowie burzę czarnych loków i zniewalający uśmiech, podczas którego ukazywał urocze dołeczki w policzkach. Drugi siedział tyłem, więc dziewczyna widziała tylko tył jego brązowych włosów.
 W pewnym momencie brunet wstał, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Maddy serce zabiło szybciej, gdy zauważyła że chłopak idzie w jej kierunku z wielkim uśmiechem na ustach. Już otwierał usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle obok niego pojawiła się grupka piszczących dziewczyn z aparatami i notesami w rękach, ograniczając mu widoczność.
 Maddy pośpiesznie dopiła napój i wyrzuciła puste pudełeczko do kosza, po czym opuściła lokaj i podążyła w nieznajomym kierunku.

•••

 Anne spojrzała ponownie na zegarek. 13:45. Jeszcze 15 minut i będzie mogła się zwolnić. Zaczęła tupać nerwowo nogą zerkając co chwilkę na wskazówki. Założyła torbę na ramię i już chciała iść w stronę wyjścia, gdy usłyszała krzyk.
-Anne ! Hope rodzi ! Muszę do niej jechać, proszę zajmij się klientem i zamknij wszystko. Ja odrobię to. Kocham Cię i dziękuję. - koleżanka z pracy szatynki wypowiedziała wszystkie słowa jednym tchem i zanim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć, opuściła budynek.
-Ale... Super ! - krzyknęła i zrezygnowała odłożyła torbę na miejsce. - Spokojnie Anne. Jeden klient i do domu. - Starała się uspokoić i być miła dla klienta. Wyszła z zaplecza i podeszła do lady. Zauważyła chłopaka, odwróconego do niej tyłem. - W czym mogę pomóc ? - zapytała słodkim głosikiem zarezerwowanym dla klientów, a mężczyzna się odwrócił. - Niall ? - zdziwiła się widząc blondyna. On również, tyle, że był w siódmym niebie, kiedy szatynka wypowiedziała jego imię swoim zmysłowym głosem.
-Anne ? Co tu robisz ? - nie ukrywał zdziwienia i bezkarnie świdrował dziewczynę wzrokiem.
-Yyy... Pracuję. - odpowiedziała lekko zmieszana, drapiąc się za głową. - A ty ?
-Ja ? Za dwa tygodnie mój brat ma ślub, więc postanowiłem zając się garniturem. - odparł lekko poddenerwowany, bawiąc się swoimi palcami. Jeszcze żadna dziewczyna nie onieśmielała go tak bardzo, jak ona.
-Hmm... Postaram się temu zaradzić. - odpowiedziała chwytając centymetr leżący na ladzie. - Rozłóż ręce na boki i nie ruszaj się. - zakomendertowała, a chłopak wykonał jej polecenie. Ta przełożyła przez niego miarę i zaczęła sprawdzać proporcje, zpisujac je w zeszycie małym ołówkiem, który spoczywał za jej uchem.
-Długo tu pracujesz ? - zapytał nie mogąc się powstrzymać, aby zagadnąć dziewczynę. Chciał jak najszybciej usłyszeć głos szatynki.
-Niecałe pół roku. Dopiero się uczę. - odparła posyłając chłopakowi ciepły uśmiech na co temu szybciej zabiło serce. Patrzył na nią z wielkim podziwem, widząc jaka jest skupiona. - Pomiary wszystkie mam. Wybacz, ale spieszę się także może wpadnę do Ciebie jutro i omówimy resztę spraw ? - chłopak na te słowa, ożywił się jeszcze bardziej. Myśl, że mógłby spędzić więcej czasu z dziewczyną, sam na sam, była ekscytująca.
-Zgodzę się, ale pod jednym warunkiem. - odpowiedział unosząc palec wskazujący, a ona spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami, wyczekując na dalszy ciąg wypowiedzi. - Będę mógł Cię odprowadzić. - zarządał z szerokim uśmiechem, a dziewczyna zaśmiała się, spuszczając wzrok.
-Niech będzie. - na te słowa blondyn rozpromienił się i ukazał słodki dołeczek w policzku. - Tylko wezmę torbę. - dodała i zniknęła w pomieszczeniu za zasłonką. - Możemy iść. - oznajmiła i opuściła budynek wraz z chłopakiem, zamykając za sobą drzwi na klucz.
-Od zawsze mieszkasz w Londynie ? - zapytał chcąc dowiedzieć się o dziewczynie czegoś więcej.
-Jak miałam rok, moi rodzice zdecydowali o przeprowadzce do Londynu. - odparła lustrując twarz chłopaka, który pochłaniał każde jej słowo, które wypowiedziała.
-To gdzie wcześniej mieszkałaś ? - nie chciał być nachalny lub wścibski, ale ciekawość wcięła górę.
-W Dublinie. Moja mama pochodzi z Irlandii i tam też mieszkaliśmy kilka lat po ślubie rodziców. - odparła bez skrępowania, a chłopak zaśmiał się wesoło. - Co Cię tak bawi ?
-Ja też jestem Irlandczykiem. Pochodzę z Mullingar. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na ustach.
-Na prawdę ? - zapytała, a chłopak pokiwał energicznie głową. - Co za zbieg okoliczności. - dziewczyna spojrzała w bok i ujrzała to o czym tak marzyła.
 Na wystawie jednego ze sklepów jej ulubionego projektanta, na manekinie, wisiała czarna sukienka z różowym paseczkiem, uszyta z jedwabiu. Anne marzyła o niej, przechodziła tędy codziennie i sprawdzała czy ubranie nadal jest do sprzedania. Już dłuższy czas odkładała pieniądze, ale stale suma wynosząca 4,000 funtów, nie przybliżała się.
-To jak ? - szatynka usłyszała głos chłopaka. Pokręciła energicznie głową i spojrzała na blondyna, który zapewne czekał na odpowiedź na swoje pytanie, chociaż w tej chwili sam przyglądał się sukience.
-Emm... Co mówiłeś ? - zapytała, niezręcznie drapiąc się za głową. Nie chciała aby chłopak źle sobie o niej pomyślał.
-Pytałem czy wejdziesz na chwilkę ? - zapytał wskazując na dom pod którym stali.
-Przepraszam, ale spieszę się. - odparła, a na twarzy chłopaka pojawił się grymas. Coś ukuło ją w sercu. W końcu ostatnio obiecała mu, że odwiedzi go następnym razem. - No dobrze na chwilkę wejdę. - powiedziała w końcu, nie mogąc dalej patrzeć na smutną buźkę chłopaka.
-No i to rozumiem. - odparł uradowany, prowadząc towarzyszkę do wejścia. - Zapraszam. - otworzył drzwi frontowe, a szatynka przekroczyła próg.
 Od samego wejścia było słychać głośną muzykę i jakieś krzyki. Ruszyła krótkim korytarzem. Dotarła do kuchni, która wyglądała jak po starciu z trąbą powietrzną. Oprócz ogromnego bałaganu w pomieszczeniu zastała także dwójkę chłopaków, z różnymi produktami spożywczymi we włosach. - Zabiję ich. - wysyczał blondyn, a dziewczyna tylko zaśmiała się i złapała za głowę.
-"I'm sexy and I know it" ! - wykrzyczeli obydwaj i zaczęli głupkowato tańczyć. Niall podszedł do wieży i ściszył muzykę - Ey ! - jęknęli obydwaj, rzucając karcące spojrzenia blondynowi i unosząc ręce w górę.
-Mam gościa. Może ciszej ? - zapytał, a chłopcy popatrzyli po sobie. Jeden z nich śmiesznie poruszał brwiami i wypiął pierś.
-A ładna, wolna ? - zwrócił się do blondyna, a dziewczyna odchrząknęła znacząco. Cała trójka zaszczyciła ją swoimi spojrzeniami. - Yyy... Cóż to za urocza dziewczyna ? - zapytał zmieszany chłopak w kręconych włosach, a jego kolega wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Stary, ty to masz na prawdę wyczucie. - wydusił z siebie między napadami śmiechu i poklepał kumpla po ramieniu.
-To jest Anne. Moja znajoma i nasza sąsiadka. - oznajmił Niall stawiając nacisk na poszczególne słowa, a dziewczyna pomachała nieśmiało w stronę dwójki.
-Cześć. Jestem Tomlinson. Louis Tomlinson. - przedstawił się szatyn niskim głosem po czym ucałował dłoń dziewczyny i posłał jej szeroki uśmiech.
-A ja Harry. - podszedł do niej brunet i nieśmiało się uśmiechnął. - I przepraszam za tamte słowa. Żartowałem tylko. - usprawiedliwił się robiąc minkę słodkiego psiaka.
-Nic się nie stało. - odparła i puściła chłopakowi oczko, ale po chwili zaśmiała się co zbiło go z tropu. - Ale mógłbyś pozbyć się ten mąki, którą masz we włosach. - dodała, a pozostała dwójka widząc białą czuprynę chłopaka, wybuchnęła śmiechem. Ten tylko pochylił głowę i przeczesał włosy rękoma, powodując pozbycie się białego proszku, który upadł na podłogę.
-Co wy tak w ogóle chcieliście zrobić ? - zapytał Niall rozglądając się po kuchni ze zdziwieniem
-Yyy... Piekliśmy muffinki. A co ? Chcecie ? Pierwsze już się upiekły. - Louis podszedł do Anne z tackę z kilkoma czekoladowymi babeczkami.
-Z chęcią. odparła i wzięła jedną. - Dobre ! Na prawdę sami piekliście?
-Tak w zasadzie to ja. - odpowiedział jej Harry wypinając pierś.
-Tak. Chwal się, że umiesz gotować i piec, a ja jestem zerem. - powiedział smutno Louis i spuścił głowę w dół. Anne podeszła do niego i poklepała po ramieniu. Nie lubiła gdy ktoś się smucił tylko dlatego, że czegoś nie potrafił.
-Nie martw się. Na pewno miałem w tym jakiś wkład. A te babeczki nie są rewelacyjne. Moja siostra robi lepsze. - posłała mu ciepły uśmiech, a chłopak wyszczerzył zęby. - Od razu lepiej.
-Że niby twoja siostra robi lepsze muffiny od mistrza Harry.ego ? - zapytał Styles, krzyżując ręce na piersiach.
-Taak. A co nie wierzysz ? - zaczęła się z nim droczyć, unosząc jedną brew ku górze.
-Szczerze w to wątpię. - prychnął, unosząc wyżej głowę, jakby z dumą.
-Może kiedyś się o tym przekonasz.
-A gdzie Liam ? - zapytał Niall rozglądajac się wokół w poszukiwaniu blondyna, jednocześnie kończąc tę bezsensowną wymianę zdań.
-Wyszedł przed chwilą na spotkanie z Danielle. - poinformował go Harry, wkładając do piekarnika kolejna porcję babeczek. - Tommo nawet nie próbuj uciekać ! - ostrzegł chłopaka unosząc palec, gdy ten, na palcach próbował wejść po schodach na górę.
-Ale ja tylko chciałem...
-Tak tak. Nie wymyślaj tylko łap za miotłę. - odparł wskazując na szafę, a ten ze spuszczoną głową, powędrował w jej kierunku.
-Ja juz się muszę zbierać. Miło było was poznać. - powiedziała Anne, a cała trójka zaszczyciła ją swoimi spojrzeniami.
-Już ? - zapytał zasmucony Niall, robiąc minę zbitego pieska. Dziewczynie zrobiło się trochę niezręcznie, ale w końcu postanowiła nie ulec kolejny raz.
-Tak. Muszę pomóc rodzicom w pakowaniu. - odparła, a ten pokiwał głowę ze zrozumieniem.
-Odprowadzę Cię.
-Nie. Ja dam sobie radę. Lepiej pomóż i. - wskazała na dwójkę, która brała się właśnie za sprzątanie.
-Dokładnie. Im szybciej to posprzątamy tym szybciej nabrudzimy. - powiedział z szerokim uśmiechem Louis, powodując wesoły świergot dziewczyny.
-Cześć chłopcy. - pokiwała chłopakom i posłała uśmiech Niall'owi. Ten go odwzajemnił i poczuł, że policzki mu płoną przez to wyróżnienie.
-Cześć. - odpowiedziała chórem cała trójka, a blondyn odprowadził szatynkę wzrokiem. Przez te kilka minut był na prawdę szczęśliwy. Pierwszy raz to on przyprowadził do domu dziewczynę. Zazwyczaj to byli Harry lub Zayn.
-Bierz mopa. - usłyszał głos Harry;ego za sobą, a sekundę później ktoś uderzył go kijem w tył głowy. Odwrócił się i od razu spojrzał na Louis'a, który uśmiechał się pod nosem, nie potrafiąc zachować powagi.
-Tommo. Bo zaraz w ogóle wam nie pomogę ! - zagroził, a dwójka zaczęła robić łupie miny i przedrzeźniać chłopaka.
-Tommo, bo zaraz w ogóle wam nie pomogę ! - zapiszczał Louis, deformując swój głos, robiąc przy tym głupią minę i unosząc palec.
-Jak dzieci. Prosto z przedszkola. - powiedział do siebie Niall, po czym westchnął i wziął się do pracy, a po chwili usłyszał muzykę, którą zgłośnił DJ Tommo.


Kochane dziękuje za wszystkie komentarze, choć przypuszczałam, że będzie ich więcej. Do wcześniejszego bloga już nie wrócę, postaram się skupić na tym o ile pozwoli mi na to czas. Mam nadzieję, że więcej osób zacznie czytać tego bloga.
Jeszcze jedna prośba. Nie zamieszczajcie w komentarzach linków do swoich blogów dobrze ? Bo mam czasami takie wrażenie, że komentujący w ogóle nie czytają rozdziału tylko napiszą, że jest "świetny" i zamieszczają zaproszenie do siebie. To nie jest w porządku.
Następny rozdział jeśli pod tym zobaczę 13 komentarzy.
Kocham
black.character ♥

czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 2

Niall wrócił do domu wolnym krokiem i zamknąwszy za sobą drzwi, poszedł do kuchni, gdzie Louis przygotowywał sobie kanapkę. Blondyn usiadł na wysokim stołku i z rozmarzonym wzrokiem wpatrywał się w okno. Tomlinson dokończywszy swoją piętrową kanapkę, z uśmiechem na twarzy chciał ją skonsumować, ale z otwartą buzią i jedzeniem tuż przy niej, napotkał wzrok kolegi i patrząc to na niego, to na kanapkę zmarszczył brwi.
-Nie patrz tak na mnie. Ona jest moja. Rączki masz to sobie zrób. - odgryzł kawałek chrupiącej kanapki, zadowalając się jej smakiem.
-Jest taka piękna... - powiedział rozmarzonym głosem i podparłszy rękę łokciem o blat, oparł brodę o dłoń złożoną w piąstkę.
-Moja kanapka ? - zapytał zdziwiony Lou z pełnymi ustami jedzenia.
-Nie... Anne. - wypowiedział jej imię wręcz z pasją. Niewątpliwie się zauroczył. Wciąż miał przed oczami jej radosną twarz i ten zniewalający uśmiech. Niestety nie dojrzał koloru oczu dziewczyny. Jak mógł to pominąć ? Wiedział jedno. Na pewno były piękne.
-Kto to Anne ? Przecież odprowadzałeś Zayn'a do auta, prawda ? - zapytał kolega, aby się upewnić po czym odgryzł kolejny kęs kanapki.
-Nasza nowa sąsiadka. Zauważyłem ją i coś mnie tchnęło, żeby się przywitać. Zresztą jestem kulturalny no nie ? - spojrzał na kolegę, a ten zajęty jedzeniem, pokiwał głową i uniósł kciuk do góry bez większego entuzjazmu. Blondyn był ciekawy czy kolega go w ogóle słucha. Nie zdziwiłby się, gdyby wpuszczał informację jednym uchem, a wypuszczał drugim. Co prawda Eleanor zerwała z nim miesiąc temu, ale chłopak nadal to przeżywa i niechętnie wysłuchuje informacji na temat innych dziewczyn.
-Co robicie dzieci ? - to Liam, zwany "Daddy Direction", wpadł do kuchni cały w skowronkach i usiadłszy na blacie, poczochrał włosy szatynowi.
-A tobie co znów ? - zapytał Lou poprawiając swoje niesforne włoski, wracając do bitwy z kanapką. Na jego pytanie Payne wzruszył tylko ramionami.
-Nic. A co ma być ? Co powiecie na kręgle ? - zapytał klaszcząc w ręce, a Tomlinson, pełen entuzjazmu, zakrztusił się i Liam musiał mu jak zwykle pomóc.
-Jestem za. - wydyszał w końcu po krótkiej akcji ratunkowej i uniósł rękę do góry.
-Świetnie. Niall ? - Payne przeniósł wzrok na Horan'a, który nadal błądził oczami po szybie. - Niall ! - chłopak potrząsnął nim, a ten, trzepocąc rzęsami, tym samym wracając do życia, spojrzał na niego zdezorientowany. - Idziesz na kręgle ? - powtórzył swoje pytanie, a blondyn wzruszył ramionami.
-Może być. - odparł wracając do poprzedniej pozycji. Chłopcy usłyszeli nadjeżdżające auto, a po chwili trzaskające drzwi.
-Zayn ledwo wyjechał, a już mi go brakuje. - w oddali dobiegł ich zasmucony głos Harry'ego. Po chwili loczek ukazał im się i opierając o blat, skrzyżował ręce na piersiach.
-Nie martw się masz nas. - pocieszył go Lou i poczochrał jego słodkie loczki. Chłopak mimowolnie się uśmiechnął, ukazując rząd śnieżnobiałych i do tego równych zębów.
-Ok, pakować się do auta i jedziemy na kręgielnie. - rozkazał Liam schodząc z blatu, a następnie cała czwórka rozbiegała się po całym mieszkaniu, aby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.

•••

Maddy wraz z Jason'em siedzieli już w pizzerii przy stoliku, który mieścił się pod oknem. W momencie gdy otrzymali karty menu, do pomieszczenia weszła Anne. Rozejrzała się w poszukiwaniu rodzeństwa, podążyła do stolika i zajęła miejsce.
-Stało się coś ? - zapytał ją brat widząc zdenerwowanie, a jednocześnie zaskoczenie malujące się na jej twarzy.
-Muszę wam coś powiedzieć. Zresztą... sami zobaczcie. - położyła na stoliku zwitek papieru, który pochwycił Jason i przeczytał. Po chwili razem z Maddy byli tak samo zdziwieni co Anne.
-Czyli co to tak właściwie oznacza ? - zapytała młodsza siostra do końca nie rozumiejąc pisma.
-O to, że już dwa razy rodzice byli informowani o możliwości przyjęcia pracy w Los Angeles, ale odmówili lub nie odpisali, a tej redakcji widocznie zależy na nich, więc próbują ich dalej przekonać. - wyjaśnił Jason jednym tchem po czym odłożył kartkę i pokiwał głową.
-I co teraz ? - odezwała się Maddy patrząc to na brata, to na siostrę.
-Nie wiem. - odpowiedział jej szatyn i schował twarz w dłonie.
-Jak to nie wiesz. - skarciła go Anne, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Musimy ich przekonać, żeby przyjęli tę pracę. Jeśli tak im zależy, to znaczy, że nasi rodzice są dla nich ważni, tak ? - spojrzała na brata, który nie zmienił pozycji.
-Anne ma rację. - poparła ją Madyy i spojrzała na Jasona, który zrobił kpiarską minę.
-Może ma rację, ale znacie rodziców, są uparci, nie zgodzą się. Skoro jeszcze nie przyjęli tej oferty, to teraz myślicie, że się zgodzą ? - spoglądał z uniesioną brwią to na brunetkę, to na szatynkę.
-Lizzy ich przekona. - odparła zdecydowanie Anne i podniosła się, chcąc wyjść, ale Jason zatrzymał ją, łapiąc za nadgarstek. - No co ?
-Zostań. Lizzy dopiero zasnęła, a znając ją będzie odsypiała do wieczora.- siostra pokiwała głową i zajęła z powrotem miejsce. Podeszła kelnerka, a trójka złożyła zamówienie.
-Poznałam dzisiaj nowego sąsiada. - zagadnęła Anne biorąc łyk coli, jednocześnie uśmiechając się pod nosem.
-To my mamy nowych sąsiadów ? - zdziwiła się Maddy. Nie mogła sobie przypomnieć, aby kilka dni temu stała gdzieś ciężarówka od przeprowadzek.
-Wprowadzili się ponad tydzień temu na przeciwko. Kojarzysz ? - widząc zamyślenie na twarzy siostry, która nastroszyła brwi, przewróciła oczami. - Ci u których byłam dwa razy, ale nie otworzyli.
-Aaa ! - brunetka uderzyła się otwartą dłonią w czoło. - I kto tam mieszka ? Błagam powiedz, że nie starsze małżeństwo z pieskiem. - jęknęła na samą myśl o tym. Nie to, że nie lubiła starszych osób, al większość po prostu zrzędziła i wyzywała na cały świat.
-Nieee. Jeżeli dobrze pamiętam to piątka chłopaków, mniej więcej w moim wieku. - odparła, a Maddy uśmiechnęła się, ukazując rząd prościutkich ząbków.
-Czekaj czekaj. Powtórz. - poprosił Jason kręcąc głową z niedowierzaniem.
-Na przeciwko naszego domu mieszka piątka chłopaków. - wyrecytowała biorąc kolejny łyk coli, ale widząc minę brata o mało nie wypluła zawartości.
-Super. - skwitowała radośnie Maddy napotykając karcące spojrzenie brata. - Żartowałam. - dodała przewracając oczami. W następnej chwili otrzymali pizzę, a w głowie analizowali jakich argumentów użyć, aby przekonać rodziców do wyjazdu.

•••

Czwórka chłopców była już w kręgielni. Dawno nie spędzali razem czasu, a teraz mieli kilka dni wytchnienia. Żałowali, że nie ma z nimi Zayn'a, ale w końcu nie widział rodziny już kilkanaście tygodni.
-To jak ? Ja i Boo Bear na waszą dwójkę ? - zapytał Harry zarzucając ramię na kolegę.
-Nawet Louis nie zakryje twoich marnych umiejętności jeśli chodzi o grę w kręgle. - zażartował Liam, a reszta zaśmiała się z rozgrzanego do czerwoności loczka. To prawda, gra w kręgle nie szła mu najlepiej, ale za to był świetnym pływakiem, czego koledzy mogli mu pozazdrościć.
-Nie martw się. Masz za to więcej solówek niż Liam. - odgryzł się Louis na co Harry zareagował wielkim uśmiechem i wypiął dumnie pierś do przodu.
-Może już zagramy co ? - zapytał Niall chcąc zakończyć tę bezsensowną wymianę zdań.
-To ja pierwszy. - Liam podniósł rękę i podszedł do kul. Wybrał zieloną, wziął delikatny rozbieg i rzucił, zaciskając kciuki. Zbił wszystkie kręgle. - Yeah ! Tak się to robi panowie. - przybił piątkę z blondynem i zajął miejsce na kanapie.
-Niall, może powiesz coś jeszcze o sąsiadkach ? Ile ich jest ? - zapytał zaciekawiony Harold rzucając kulą. Jednocześnie chciał wiedzieć coś o nowych sąsiadkach, a z drugiej strony myślał, że może to odwróci uwagę reszty od toru.
-A czemu mówisz w liczbie mnogiej ? Wiem tylko o Anne. - odparł trochę zawiedziony, że kolega przypomniał mu o dziewczynie. Przed oczami stanęła mu piękna szatynka ze słodkim dołeczkiem w policzku. Mimowolnie się uśmiechnął podchodząc do tory, nie zwracając uwagi na to, że Harry'emu udało się zbić zaledwie trzy kręgle.
-Trzeba będzie je odwiedzić. - powiedział zadowolony Styles siadając obok Liam'a. Lubił poznawać nowe dziewczyny. Taki już był. I nie chodziło mu o fanki. Dla niego były to rozkwiczane dziewczyny, które widzą w nim bożyszcze, jednego z zespołu, czy słodkiego chłopca. Ale on tego nie chciał. Może nie zachowywał się w porządku wobec wszystkich dziewczyn, ale niekiedy inaczej nie potrafił.
-Proponowałem jej, żeby wpadła do nas, ale już musiała iść. Obiecała jednak, że następnym razem nie odmówi. - odpowiedział mu zasmucony, ale jednocześnie uszczęśliwiony tym, że następnym razem nie bedzie mogła odmówić.
-Jeśli obiecała, to pewnie tak zrobi. A my co robimy jutro ? - zapytał Lou przymierzając się do rzutu.
-Nie wiem jak ty, ale ja wybieram się w końcu do krawca po garnitur. - rzuci9ł pierwszy Niall sięgając po chipsa z paczki.
-Garnitur ? Po co ? - zdziwił się Harry i uniósł jedną brew. Przecież nie mieli niedługo żadnej gali czy czegoś podobnego.
-Za dwa tygodnie mój brat bierze ślub idioto. - loczek przewrócił oczami. No tak, blondyn trąbił już o tym od kilku tygodni.
-Yeah ! Wygrywamy Hazzuniu. - Louis podszedł do Harry'ego i pocałował w policzek. Wszyscy pomyśleliby, że są innej orientacji, ale oni po prostu przyjaźnili się i taki odruchy były u nich normalne.

•••

Podczas gdy chłopcy grali, trójka z rodzeństwa wróciła do domu.
-Ciekawe czy Lizzy jeszcze śpi. - zaciekawiła się Anne wyciągając klucze z zamka.
-Jest 19. Śpi dopiero 4 godziny. Miejmy nadzieję, że jeszcze nie wstała. - odpowiedział jej Jason, zdejmując buty.
-Do której siedziała w labolatorium ? - zapytała szatynka domyślając się o co chodzi. Na początku siostra mogła siedzieć w pracowni dwa razy w tygodniu, jednak zdobyła codzienne pozwolenie i nie miała zamiaru go nie wykorzystać.
-Wróciła o 5, a na 8 szła na wykłady. - odparł brat krzywiąc się. - Ona kiedyś padnie.
-Wiem... - westchnęła cicho. Stale miała wrażenie, że to ją wszyscy za to winią. Może to prawda, bo w końcu to z jej powodu siostra tyle czasu przebywa w labolatorium.
-Dzwoniłam do rodziców. Mówili, że o 20 będą już w domu, więc pójdziemy do nas i postaramy się ich przekonać, aby przyjęli propozycje pracy. - poinformowała rodzeństwo Maddy i położywszy się na kanapie, włączyła telewizor.
-Trzeba powiedzieć Lizzy.
-Dajmy jej jeszcze pół godzinki. - poprosiła Abby, aby dać siostrze jeszcze trochę czasu.
-Dobra. Posuń tyłek. - brat machnął ręką na brunetkę i zajął koło niej miejsce, wpatrując się w jakąś telenowelę, na którą przełączyła właśnie Maddy.

•••

-Co ?! - Lizzy patrzyła na każdego z rodzeństwa po kolei, nie mogąc uwierzyć w to, o czym jej opowiedzieli.
-To, że trzeba jakimś cudem przekonać rodziców, aby zgodzili się na ten wyjazd. Tata pewnie się zgodzi, znasz go, ale z mamą będzie gorzej. - jęknęła Anne wykrzywiając przy tym usta w wąską linię.
-Zostawcie to mnie. Ubierać się. - zakomenderowała najstarsza z sióstr i sama sięgnęła do szafy po brązowy sweterek. Chwilę później wszyscy opuszczali już biały dom z celem dotarcia na drugi koniec miasta.

•••

-Jak to mamy jechać ? - zapytała z wyrzutem matka, gdy dzieci przedstawiły im całą sprawę.
-No normalnie. My tutaj sobie poradzimy. - zapewniał ją Jason, klepiąc po ramieniu.
-Ale dzieci to jest wyjazd na co najmniej pół roku. Nie mogę pozwolić, abyście tyle czasy byli sami. - mama dążyła do swego. Zawsze była uparta i tę cechę, niewątpliwie odziedziczyła po niej Lizzy.
-Kochanie, poradzą sobie. Przecież trójka z nich w końcu jest pełnoletnie. - odciec próbował ratować sytuację. Wierzył w intuicję dzieci. Jeżeli chciały, aby tam jechali, to tak właśnie powinni zrobić.
-No ale jak ty to sobie wyobrażasz ? Liz i Jason będą ty wpadać co jakiś czas ? Przecież mają własne obowiązki, a dziewczynki potrzebują opieki. - rodzicielka tylko szukała pretekstu, żeby nie jechać. Nie chciała oddalać się od dzieci, być mamą na telefon.
-No to Lizzy i Jason wprowadzą się tutaj. - zaproponowała Maddy wskazując na przestrzeń. - Liz zajmie waszą sypialnię, a Jason pokój gościnny i tyle. - nastolatka dumna ze swojego pomysłu, klasnęła w ręce, czekając na akceptację.
-No właśnie. Poradzimy sobie. Nie jesteśmy małymi dziećmi. - zapewniała Anne, głaszcząc matkę po dłoni.
-Gabriella oni mają rację. Dadzą sobie radę.
-Jesteś pewien ? Później nie będzie odwrotu. - kobieta zaczęła rozważać pozostawienie Londynu, ale nadal miała wątpliwości.
-Po prostu nam zaufaj. - wypowiedziała Lizzy, a brat delikatnie ją szturchnął, na co lekko się uśmiechnęła. Wiedziała, że to złamie mamę. Zawsze umiała ją podejść.
-Nie chodzi o to, że wam nie ufam. Po prostu... - spojrzała na każde z dzieci z ogromną czułością. Może Andrew ma rację. Nie są mali, poradzą sobie. - Napisali kiedy wylot ? - zapytała wzrokiem próbując wyszukać czegoś na kartce.
-Yeah ! - krzyknęła cała czwórka, zadowolona z tego, że dopięli swego.
-Wylot jest w niedzielę 24 czerwca o 9 rano. - oznajmiła kobieta, lustrując kartkę. - Chwila, chwila, przecież to po jutrze. Nie zdążymy.
-Damy radę, nie wpadaj w panikę. Spakujemy się, elektronicznie wszystko załatwimy, popłacimy wszystkie rachunki, a dzieci sobie poradzą prawda ? - ojciec starał się uspokoić Gabriellę, posyłając dzieciom uśmiech.
-No tak, oczywiście. - zapewniała Anne z szerokim uśmiechem na ustach. - Tylko niestety jutro pracuję i krawca, wiec pomogę wam dopiero po południu.
-Właśnie, ja też, bo na 9 idę do kwiaciarni, a później...
-Już jutro odpuść sobie te labolatorium co ? - zapytał ojciec, doskonale wiedząc co Lizzy ma zamiar powiedzieć.
-I obiecaj, że trochę odpuścisz. To jest mój warunek. Inaczej nie lecę. - oświadczyła matka i skrzyżowała ręce na piersiach. Teraz to ona miała ją w garści.
-Mamo ! - oburzyła się, ale widząc minę kobiety, wiedziała, że nie odpuści. - No dobrze, niech będzie. - westchnęła przewracając oczami.
-To my się zbieramy, a wy przemyślcie sobie wszystko. - zaproponował Jason i ruszył w stronę drzwi.
-Dobranoc. - pożegnała się Liz i poszła za bratem, opuszczając dom.
-Wiedziałam, że się uda. - szepnęła Maddy do siostry, a ta posłała jej szeroki uśmiech.


Kochane przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Nie mam na siebie żadnego usprawiedliwienia, prócz mojego lenistwa. Ale wiecie jak to jest. Wakacje, wyjazdy itd. Mam nadzieję, że się nie obrazicie i powyższy rozdział się spodoba. Czekam na Wasze komentarze z niecierpliwością.
Kocham
black.character ♥

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 1

22 czerwiec 2012r. Londyn. Słoneczna pogoda nie opuszcza miasta od kilku dni. Niespotkane. Ulicami zatłoczonej miejscowości, wolnymi krokami podąża samotnie szczupła brunetka z kulami po bokach i siateczce z zakupami w jednej dłoni. Uśmiecha się wesoło, witając z każdą znajomą osobą. Nagle słyszy szelest, a w następnej sekundzie zauważa zawartość reklamówki na chodniku.
- Pięknie - skwitowała sakrastycznie, oddychając głęboko w myślach licząc do dziesięciu. Przewiązała reklamówkę i zaczęła wrzucać paczuszki do odwrotnej strony.
- Może pomóc ? - usłyszała nieznajomy, męski głos. Podniosła głowę, aby spojrzeć na chłopaka. Krótko obcięte, ciemne blond włosy i głębokie, czekoladowe oczy, które hipnotyzowały. Twarz chłopaka w ciągu sekundy zmieniła się trzykrotnie. Od ciepłego uśmiechu, poprzez zachwyt, aż do zaciekawienia. Brązowooka brunetka niewątpliwie zrobiła na nim duże wrażenie. Dziewczynie wydawało się, że kiedyś już chłopaka widziała. A może jej się wydawało?
- Yyy... Nie trzeba, poradzę sobie. - odparła po chwili lekko zmieszana. Jej policzki pokryły się gorącymi rumieńcami. Spuściła głowę, żeby chłopak ich nie zauważył. Ten jednak pomógł jej pozbierać resztę pakunków mimo protestów. - Emm... Dziękuję. - uśmiechnęła się słodko ukazując uroczy dołeczek w lewym policzku. Brunetka chciała się podnieść, ale blondyn zaoferował się.
- Pomogę. - gdy dotknął jej przedramienia, na ręce dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Spojrzała na jego ciepłą dłoń, następnie w jego oczy. Chłopak poczuł, że serce mu przyspieszyło. Stała przed nim dziewczyna, której w ogóle nie znał, a jednak czuł się dziwnie. Czemu ? Przecież to tylko zwykła pomoc. Pomógł wstać brązowookiej i podał jej kule.
- Dziękuję. - brunetka posłała mu uśmiech nie patrząc w oczy. Wtedy miękły jej nogi. - To ja już... pójdę. - wyjąkała i odwróciła się, robiąc krok do przodu. Chłopak potrząsnął lekko głową, powracając na ziemię.
- Zaczekaj. - zatrzymał dziewczynę, kładąc jej rękę na ramieniu. Odwróciła się, patrząc na jego dłoń. Uniosła głową przeszywając go wzrokiem. Znów poczuł to wewnętrzne ciepło i bicie przyspieszonego serca. Podrapał się za głową spuszczając ją w dół, aby brunetka nie zauważyła jego zarumienionych policzków.
- Tak ? - dziewczyna zachęciła blondyna, pochylając się, aby na niego spojrzeć.
- Może Cię odprowadzę ? - zapytał z nutką nieukrywanej Nadziei, rozpływając się na widok jej brązowych oczu.
- Nie chcę robić kłopotu. - odparła zawstydzona, automatycznie spuszczając głowę.
- Żaden kłopot. - odpowiedział pewnie nieco zbyt szybko i złapał przedartą reklamówkę z pakunkami. - Idziemy ?
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła przed siebie u boku chłopaka, który nie wiedział jak się zachować i co powiedzieć. Już dawno nie był tak zmieszany w obecności dziewczyny.
- Skręciłaś kostkę ? - wypalił głupkowato, katując się w środku, że nie zdążył wymyślić nic bardziej oryginalnego. Zerknął na nią napawając się jej urodą.
- Em... Tak. Przewróciła się na schodach. Straszna niezdara ze mnie. - odparła nawet na niego nie patrząc. Przygryzła dolną wargę. Nigdy nie lubiła kłamać. Starała się tego nie robić i mimo, że chłopak wydawał się być miły i uprzejmy, to przecież nie mogła mu tak po prostu powiedzieć wszystkiego. To była jej prywatna sprawa.
- Mam nadzieję, że to nic poważnego ? - zapytał z troską i przejęciem, kładąc jej rękę na ramieniu. Dziewczyna uśmiechnęła się uroczo, słysząc ton jego głosu. Jednak nadal musiała brnąć w kłamstwo.
- Dam sobie radę. - odpowiedziała pewna siebie, przyspieszając kroku. Usłyszała dźwięk swojego telefonu i poczuła wibracje. - Przepraszam. - powiedział lekko zmieszana, chwytając kulę w jedną rękę, a drugą wyjmując telefon. Ujrzawszy, że dzwoni Lizzy, nacisnęła zieloną słuchawkę. - Halo ?
- Gdzie jesteś ? - usłyszała zaniepokojony głos starszej siostry.
- Idę do domu. Chciałaś coś ?
- Czyli zapomniałaś, że dzisiaj siedzisz u mnie, bo rodziców nie ma ? - zapytała chichocząc, a brunetka przymrużyła oczy, przypominając sobie słowa mamy.
- Przepraszam Cię. Na śmierć zapomniałam. Mam szczęście, że jestem niedaleko. Będę za 5 minut. - dziewczyna rozłączyła się i wsunęła telefon do kieszeni. - Zmiana kierunku. - rzuciła ze słodkim uśmiechem i ruszyła w lewo, a chłopak razem z nią.
- Czyli masz siostrę ? - blondyn zainteresował się, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o nieznajomej, która swoją osobą go oczarowała.
- Tak, nawet dwie. - zachichotała pod nosem co tylko jeszcze bardziej rozczuliło chłopaka. - I brata. Wszyscy starsi. - skrzywiła się delikatnie, a chłopak prychnął. - No co ? - spojrzała ze zdziwieniem na roześmianego chłopaka.
- Nic. Po prostu sam mam dwie starsze siostry i dokładnie wiem jak to jest. - zaśmiali się ze zwykłego zbiegu okoliczności. Dziewczyna polubiła jego głos. Działał na nią kojąco. Zatrzymali się przed małym, piętrowym domkiem.
- To tutaj. Dziękuję Ci yyy... - dziewczyna zmieszała się i za czerwieniła. Nie znała jeszcze imienia nieznajomego blondyna.
- Liam ! Liam Payne. - wtrącił szybko i wyciągnął przed siebie rękę. Dziewczyna pochwyciła kulę w lewą rękę, a prawą uścisnęła dłoń chłopaka.
- Maddline Jefferson, ale mów mi Maddy. - posłała mu uroczy uśmiech ukazując dołeczek w policzku. Dłoń chłopaka była bardzo ciepła i o wiele większa od jej. Dziewczyna delikatnie się zarumieniła. - Dziękuję za pomoc i odprowadzenie. - podziękowała chwytając w ręce pakunki. - Do zobaczenia. - pożegnała się i ruszyła do drzwi.
- Do zobaczenie ? Czyli kiedy się widzimy ? - zapytał z nadzieją, a brunetka zaśmiała się otwierając drzwi.
- Może jutro, może za rok. Nigdy nie wiadomo o się może wydarzyć. - odparła tajemniczo dając chłopakowi dużo do myślenia. - Cześć.  pokiwała rączką i zamknęła drzwi zostawiając przed drzwiami rozpływającego Liam'a. - Miły. - powiedziała sama do siebie uśmiechnęła się pod nosem. Usłyszała schodzącą osobę po schodach.
- Jesteś Maddy.
- Hej Lizzy. - pocałowała siostrę w policzek i poszła rozpakować reklamówkę.
- Z kim wracałaś ? - zapytała nalewając sobie szklankę pomarańczowego soku. Brunetka zmieszała się i lekko zaczerwieniła, ale starała się to ukryć.
-Yyy... z Liam'em. - odparła starając się, aby jej głos brzmiał normalnie. Siostra zaczęła się jej podejrzliwie przyglądać. - No co ? - zapytała chowając ostatnią paczuszkę do szafki.
- Nowy kolega ? - zapytała sięgając po jabłko, a brunetka przewróciła oczami.
- Tak jakby. Nie interesuj się. - wytknęła jej język i poszła do salonu.
- No, no, no. Nie poznaję Cię siostra. - chichocząc rzuciła się na sofę i poklepała miejsce obok siebie.
- Bardzo śmieszne. - powiedziała sarkastycznie i usiadła koło blondynki, lewą nogę kładąc na fotelu obok.
- Witam moją ulubioną siostrzyczkę. - po schodach zbiegł Jason i pocałował Maddy w czoło. Brunetka uśmiechnęła się słodko. Brat zawsze traktował ją ulgowo. Jak córkę, nie jak siostrę. Miał obsesję na punkcie Maddy. Kochał ją ponad wszystko. Tak jak ona jego. Wyszłaby za niego za mąż, gdyby tylko nie był jej bratem. Czemu się tak zachowywał w stosunku do niej ? Może dlatego, że była jego najmłodszą z trzech sióstr. A może dlatego, że był najstarszym z rodzeństwa i jedynym bratem sióstr.
- Mam się obrazić ? - zapytała Lizzy unosząc brwi, ale po chwili zaśmiała się i puściła oczko Maddy.
- Yyy... Co ty tu robisz ? - zapytał Jason blondynkę, nie ukrywając zdziwienia na co ona zareagowała, przykładając palec do ust i posyłając mu błagalne spojrzenie.
- Ale o co chodzi ? - zapytała zmieszana brunetka patrząc to na siostrę, to na brata, którzy mierzyli się nawzajem wzrokiem.
- Nic nic... Jason za długo był na słońcu. - odparła pospiesznie Lizzy, piorunując brata wzrokiem.
- Jasne. Nie wykręcisz się... Jason ? - Maddy zwróciła się do szatyna oczekując na odpowiedź. Ten spojrzał na blondynkę i po chwili odezwał się.
- Spała dzisiaj trzy godziny i obiecała, że połozy się po południu, ale jak widzisz siedzi tutaj. - widać, że nie chciał mówić prawdy, żeby nie wydać siostry, ale nie miał wyjścia. Maddy spojrzała na blondynkę. Rzeczywiście miała sińce pod oczami, które z kolei były jakby za mgłą. Walczyła ze sobą, ale nie zamknąć ciężkich powiek.
- To co tu jeszcze robisz ? - brunetka zapytała siostrę z wyrzutem, przeszywając wzrokiem. Była od niej młodsza, a czasami miała wrażenie, że doroślejsza.
- Nie jestem zmęczona. - odparła krzyżując ręce na piersiach, robiąc minę obrażonego dziecka, któremu nikt nie chce uwierzyć.
- Weź nie kłam. Marsz do góry i spać. Wyglądasz jak trup ! - siostra skarciła blondynkę i wskazała na schody prowadzące do sypialni.
- Nigdzie nie idę. Tak rzadko się widzimy. - zrobiła smutną minę i złapała brunetkę za ręce.
- Ale chcę Cię jeszcze kiedykolwiek widywać. - zaśmiały się, a blondynka po chwili wstała i po tym, jak ucałowała siostrzyczkę w policzek, ruszyła na schody. - Znów siedziała w labolatorium ? - szepnęła Maddy spoglądając na brata, a ten pokiwał twierdząco głową. - Ona kiedyś padnie i już nie wstanie. - jęknęła bezradnie, a Jason usiadł koło niej i otoczył ramieniem. Oparła głowę na jego klatce piersiowej.
- Wiesz jak bardzo jej na tym zależy. - mówił opiekuńczym głosem, próbując ją pocieszyć. Troskliwie potarł dłonią jej ramię i pocałował w głowę.
- Wiem... Ale martwię się o nią. - westchnęła głęboko. Nie chciała, aby siostra stała się pracocholiczką. Stale tylko na uczelnie lub do labolatorium. Ile można ? Nie mogła znieść myśli, że nie ma prywatnego życia. W tym wieku powinna wrzucić na luz, czasami trochę zaszaleć, a tymczasem jej przyjaciółką stała się sala w której eksperymentowała. - A gdzie Anne ? - zapytała przypominając sobie o starszej siostrze.
- Mówiła, że zostawiła telefon w domu i wróci za chwilę. - poinformował Maddy, a ta pokręciła głową na znak, że dotarła do niej ta wiadomość. - Co powiesz na wypad do pizzerii ? - zapytał wyszczerzając zęby w uśmiechu, zabawnie ruszając przy tym brwiami.
- Dobra, ale pod jednym warunkiem. - uniosła palec do góry, a chłopak zrobił przerażoną minę. - Pójdziemy, ale jak się wykąpiesz, bo śmierdzisz i jesteś umazany od smary. - zaśmiała się odsuwając od niego z zatkanym nosem.
- Jakbyś miała styczność z samochodami to nie pachniałabyś lepiej. - skomentował podążając w stronę schodów.
- W takim razie nigdy nie zostanę mechanikiem samochodowym. - odpowiedziała krzywiąc się, a brat wytknął jej język i zniknął na schodach. Brunetka zaśmiała się. Jason był typowym zapaleńcem. Auta i motory były jego pasją. A raczej ich wnętrze. Maddy cieszyła się, że robi to co kocha. Sama też by tak chciała, ale nie mogła. Straciła czucie w lewj łydce wraz ze stopą. Zawsze chciała być tancerką. W wieku 8 lat zaczęła uczestniczyć w kursach.
 Wszystko zmieniło się z nocy 17/18 kwietnia 2007r. Tego dnia Maddy była pod opieką Lizzy. Wieczorem pojechały razem z jej chłopakiem do przyjaciółki. Tam Maddy miała zostać z siostrą przyjaciółki Lizzy. Siostra natomiast razem z przyjaciółką  i swoim 18 letnim chłopakiem, pojechała na imprezę. Rodzice o niczym nie wiedzieli. Byli na wyjeździe. Zadzwonili jednak do Lizzy z informacją, że wracają tego samego dnia, w nocy. Strasznie się przestraszyła. Obudziła Maddy w środku nocy, a Jeff, chłopak Lizzy, przeniósł ją do auta. Jechali szybko, przekraczając dozwoloną prędkość. Po drodze kłócili się. Maddy wszystko słyszała. Bała się. Gdy zobaczyła, że chłopak uderzył dziewczynę z łokcia, rzuciła się na niego z tylnego siedzenia i zaczęła ciągnąć za włosy. W następnej sekundzie usłyszała pisk opon i klakson auta. Obudziła się w szpitalu. Lekarze mówili, że stracili czucie, a odzyska je tylko dzięki kosztownej operacji. Maddy do dzisiaj pamiętała wyraz twarzy rodziców, gdy dowiedzieli się, że będzie ona kosztowała 300 tysięcy funtów. Najstarsza siostra nie mogła sobie tego wybaczyć, nie chciała z nikim rozmawiać. Przeżywała depresje. Ale dała radę. Jak zawsze. Przed oczami pomachała Maddy czyjaś dłoń.
- Maddy, Maddy ! - dziewczyna usłyszała głos brata. Potrząsnęła głową i spojrzała na Jasona.
- Ta... tak ?
- Mogłabyś zadzwonić do siostry, że spotkamy się w pizzerii ? - zapytał patrząc na siostrę myśląc czy wszystko w porządku i czy na pewno go słucha.
- Jasne. A do której idziemy ? - sięgnęła po telefon i wybrała numer.
- Gdzie chcesz. - odpowiedział puszczając jej oczko i poszedł założyć buty.

•••

 Anne otworzyła drzwi od domu i pobiegła schodami do swojego pokoju.
- Gdzie jesteś komórko ? - zapytała chichocząc w poszukiwaniu telefonu. - Mam Cię. - znalazła ją pod poduszką i wsunęła do kieszeni. Usłyszała klakson auta. Podeszła do okna i odsunąwszy firankę, wyjrzała przez nie.
- Dalej Zayn ! - usłyszała głos jakiegoś chłopaka w kręconych, czarnych włosach, który siedział już w samochodzie i wychylał się przez otwartą szybę. Po chwili z domu wyszła dwójka chłopaków, obładowanych torbami. - Stary jedziesz na tydzień czy na rok ? - zapytał kierowca, a mulat o ciemnych włosach posłał mu mordercze spojrzenie. Chłopak w tlenionych, blond włosach pomógł zapakować się do auta. Anne zeszła na dół i podlała ukochane kwiatki mamy. Zauważyła listonosza, więc wyszła przed dom i podeszła do skrzynki na listy. Opróżniła zawartość i już chciała iść, gdy zatrzymał ją czyiś głos.
- Cześć. - podszedł do niej ten sam blondyn, którego widziała za oknem. Odgarnęła włosy, które ograniczały jej widoczność. Chłopaka zamurowało. Ze zdziwienia rozchylił lekko usta i wytrzeszczył oczy. Dziewczyna była tak piękna i urocza, że nogi mu zmiękły. - Ja...Je...jestem Niall, sąsiad. - wyciągnął przed siebie rękę jąkając się. Dziewczyna uścisnęła ją i uśmiechnęła się słodko co wywołało u blondyna gęsią skórkę.
- Annabell, ale wolę Annie. Miło mi poznać.
- Anne. - powtórzył rozmarzony. - Ładnie. Jak to się stało, że mieszkamy tu ponad tydzień, a jeszcze się nie poznaliśmy ? - zapytał nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Ta zaśmiała się ukazując uroczy dołeczek w policzku.
- Byłam u was już dwa razy, ale nikt nie otwierał. - poskarżyła się krzyżując ręce na piersiach.
- Tak ? - chłopak trochę się zmieszał i podrapał z tyłu głowy. - Może dlatego, że już na wejściu zepsuliśmy dzwonek, tak w zasadzie to nie my, tylko Louis i wczoraj dopiero go naprawiliśmy.
- To ilu was tam mieszka ? - zainteresowała się słysząc jak mówi w liczbie mnogiej i spojrzała na ich dom.
- Pięciu. Ja, Louis, Harry, Liam i Zayn. - wyliczył na paluszkach i pokazał dłoń. - Może chcesz ich poznać ? Tylko Harry pojechał odwieźć Zayn'a na peron, więc...
Przerwał im jednak dźwięk komórki szatynki.
- Przepraszam... - zmieszała się, ale widząc zdjęcie młodszej siostry na wyświetlaczu, nacisnęła zieloną słuchawkę i podłożyła telefon do ucha. - Halo ?
- Idziemy z Jason'em do pizzerii na Wild Street. Przyjdź też. - usłyszała zachęcający głos Maddy. Siostra lubiła gdy wychodzili gdzieś razem.
- Jasne. Zaraz będę. - odpowiedziała i rozłączywszy się, schowała telefon do przedniej kieszeni spodni. - Przepraszam, ale muszę już iść.
- W porządku. - lekko posmutniał. Myślał, że pozna nową sąsiadkę, która nie ukrywając oczarowała go.
- Ale na pewno następnym razem nie odmówię. - dodała posyłając mu słodki uśmiech, a ten od razu się rozchmurzył i pokazał jej swoje uzębienie.
- Trzymam Cię za słowo. - pogroził jej palcem, a ta zachichotała, przyprawiając chłopaka o gęsią skórkę.
- Miło było Cię poznać, Niall. Cześć. - odwróciła się i weszła do domu nie zwracając radośnie machającego w jej stronę chłopaka, który omal nie skakał ze szczęścia zadowolony z tego, że dziewczyna zapamiętała jego imię. Anne podeszła do koszyczka w kuchni, gdzie zawsze kładli listy. Jej uwagę przykuła duża, biała koperta z czarnym stemplem jakiejś firmy. Wiedziała, że źle robi sięgając po nią skoro była zaadresowana do rodziców, ale ciekawość wzięła górę. Z drugiej strony list był otwarty, więc nikt nie musiał o tym wiedzieć. Wydawało jej się, że po prostu widziała już taką kopertę kilka razy, więc chciała to sprawdzić. Przecież to nic złego. Z koperty wyjęła zwiniętą, białą kartkę i zaczęła czytać. Czarny nadruk zbił ją z tropu. Postanowiła przekazać informacje zawarte w liście, rodzeństwu. Schowała kartkę do kieszeni i opuściła dom, zamykając za sobą drzwi na klucz.


Kochane oto początek nowego bloga. Wmawiałam sobie, że zacznę go pisać dopiero gdy skończę pierwszy, ale chęć znania waszej opinii na temat tego co tutaj się dzieje, jest większa. Rozdziały będę dodawała według własnego kaprysu, może co 2 dni, a może co 2 tygodnie. Opowiadanie jest pisane tym razem w 3 osobie i mam nadzieję, że Wam to nie będzie przeszkadzało.
Mogę informować zainteresowane osoby przez gg o nowych rozdziałach [gg:23919001]
Czekam na pierwsze komentarze i wasze opinie na temat mojego kolejnego wytworu wyobraźni.
Kocham
black.character ♥